Batman Logo

czwartek, 20 listopada 2014

12. Rodzina Henderson'ów

Obudziło mnie radio. Kto inny może słuchać radia w tym domu? Nie kto inny jak Logan.
Przez chwilę jeszcze leżałam po czym zerknęłam na zegarek, godzina 8:39. Po cholerę Logan tak rano słucha muzyki? Może ma powody. W sumie dzisiaj ma ostatni dzień przed trasą, może chce tu sobie posiedzieć? Nie wiem.
Odchyliłam kołdrę i poczułam zimno. Przeleciały mnie dreszcze. Założyłam bluzę i związałam włosy. Nie chciałam go przecież wystraszyć.
Delikatnie otworzyłam drzwi i po cichu weszłam do łazienki. Szybko ''ogarnęłam'' się i zeszłam na dół. Po chwili znalazłam się w salonie. Logana tu nie było, ale na patio owszem, był.
- Hej, słońce - pocałowałam go w policzek.
- Nareszcie wstałaś - roześmiał się.
Usiadłam Loganowi na kolanach, po czym dałam mu całusa, dostałam to samo.
- Po co tak wcześnie wstałeś?
- Wcześnie?
- No tak, nie ważne.
Wtuliłam się w jego "klatę". Czułam jego oddech. Teraz trudno mi wyobrazić co bym bez niego zrobiła.
Nagle zadzwonił jego telefon. Zeszłam z jego kolan, a on wstał, odebrał telefon i odszedł. Po jakichś 10 minutach skończył i usiadł.
- Kto dzwonił?
- Moja mama... chce się ze mną dziś spotkać, bo jutro trasa. Idziesz ze mną?
- Mam poznać Twoją mamę? A nie będzie się darła, że masz dziewczynę? - roześmiałam się.
- Nie będzie - pocałował mnie w usta.
- To idę. A na którą?
- Na 13:30. Być może, że będzie z moją mamą, tata i Presley.
- I tak pójdę. Chyba muszą znać Twoją przyszłą żonę, nie? - roześmiałam się znowu.
- Skąd pewność, że chce być z Tobą na zawsze?
- Nie mam pewności, mam nadzieję.
Logan pochylił się na de mną i mnie pocałował.
- No to z kim się żenisz? - spytałam.
- Ta osoba siedzi mi właśnie na kolanie i zadaje głupie pytania.
- No bardzo śmieszne, na prawdę. A ta osoba teraz idzie.
Wstałam i poszłam się ubrać. Tylko jak? Chce zrobić dobre wrażenie na mamie Loggiego. Nie chcę udawać kogoś, kim nie jestem. Ubiorę się jak zawsze tylko, że z sukienką. Albo nie. W sumie nie wiem. Ostatecznie założyłam czarną koszulkę, koszulę, rurki i czarne converse. Lekki makijaż i pielęgnacja fryzury. Nareszcie jakoś wyglądałam.
- Kochanie, jesteś gotowa? - krzyknął Logan.
- Gotowa? Jasne - odpowiedziałam.
Zeszłam szybko po schodach, Logan już czekał.
- Wyglądasz ślicznie - pocałował mnie w policzek.
- Więcej komplementów, a dostaniesz wynagrodzenie - uśmiechnęłam się.
- Mam spędzić całe życie na komplementach dla Ciebie? - przewrócił oczami. - Jasne, księżniczko.
Po chwili wsiadaliśmy już do samochodu. Logan założył swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Wow, wyglądasz lepiej niż zwykle - szepnęłam.
- Dziękuję, mów głośniej, księżniczko.
Po chwili znaleźliśmy się przy dzielnicy, na której były działki. O ile dobrze wiem, tu mieszkała kiedyś ciocia Logana, ale teraz to po prostu "zapasowy" dom jego rodziców.
Logan otworzył mi drzwi a ja wyszłam. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do małego, białego domku. Drzwi otworzyła nam mama Logana.
- Witaj kochanie! Nareszcie przyszedłeś!
Miłe słowa. Moja mama by tak do mnie nie powiedziała.
Logan zaprowadził mnie do salonu. Stał tu 40 calowy telewizor, kanapa, stół i 2 fotele.
- Mamo - zaczął Logan, a ja wiedziałam o co chodzi.- To Veronica, moja dziewczyna i przyszła żona.
- Witaj, jestem            .
- Dzień Dobry - lekko się uśmiechnęłam.
Usiedliśmy na kanapie. Logan mnie objął. Nagle z pokoju obok wyszła siostra Logana, Presley. Chyba wiedziała kim jestem. W sumie, jest nastolatką więc na pewno wie z kim chodzi jej brat.
- Ty jesteś Veronica, nie? - spytała dziewczyna.
- Tak, cześć.
Siedzieliśmy z mamą i siostrą Logana chyba ze 2 godziny. Zazdroszczę Loganowi takiej rodziny. Moi rodzice się tak mną nie interesowali.
Byliśmy  w domu, nareszcie. Położyłam torbę na fotelu i wyjęłam telefon. Godzina 15:58. Super. Nie zwróciłam uwagi, gdzie zginął Logan, ale pewnie jest w kuchni, albo poszedł pożegnać się ze swoim motocyklem.
Wyszłam na patio. Usiadłam na hamaku i spoglądała co chwilę to na telefon, to na drzewa i trawę.
- Idziemy na deskę? - głos Logana zbudził mnie i zwalił znowu na ziemię.
- Jasne - wstałam z hamaku.
Chłopak objął mnie w talii i zaczął całować. Uwielbiam jak to robi, teraz mi przez trochę będzie tego brakować.
Po jakiś piętnastu minutach znaleźliśmy się na promenadzie. Idealnie. Położyłam na ziemi deskorolkę. Po chwili Logan złapał mnie za rękę. Tak jechaliśmy sobie po promenadzie, zmierzając do plaży.

Po chwili znaleźliśmy się na plaży. Położyliśmy deski, rozłożyliśmy koc, który miałam w plecaku i usiedliśmy. Oparłam się o Logana, a on mnie przytulił. 
- Kocham Cię - szepnęłam, wtulając się w niego.
Logan mnie pocałował.
Obserwowaliśmy zachód słońca. Piękne zakończenie dnia, choć jeszcze pewnie nie koniec niespodzianek.
Po paru minutach szliśmy boczną uliczką prowadzącą do naszego domu. W rękach trzymaliśmy deskorolki.
Ulicę oświetlały latarnię. Patrzyłam co chwilę z pod grzywki na chłopaka. Ciężko było cokolwiek odczytać. Ale nic nie mówiłam. 
Nawet się nie zorientowałam, że stoimy pod domem, ha. Logan otworzył drzwi. Weszliśmy do domu. Od razu odłożyłam plecak i usiadłam na kanapie. Lekko się uśmiechnęłam.
Nagle zadzwonił do mnie telefon. Nie patrząc kto to odebrałam.
- Dzień Dobry - usłyszałam głos menaggera.
- Dzień dobry - odpowiedziałam.
- W poniedziałek prosiłbym byś przyszła do studia. Omówimy szczegóły co do singla. Dobrze?
- Singla? -szepnęłam.- Jasne. Oczywiście.
Rozłączyłam się. Podskoczyłam i pisnęłam. Logan patrzył na mnie się śmiał.
- Aaaaa - krzyknęłam. - Logan czy ty to słyszałeś? Słyszałeś?!
- Singiel?
- Tak!
Podeszłam do niego i go wycałowałam. Jestem taka podekscytowana! Na prawdę, nie mogę uwierzyć...
**
Ja i Logan leżeliśmy w łóżku, znaczy on w łóżku, a ja siedziałam na krześle, na balkonie. Rozmyślałam. Jutro Logan spędza ostatni dzień w Los Angeles, w poniedziałek ustalenie szczegółów co do mojej kariery. 
- A księżniczka nadal tu siedzi? - Logan podszedł do mnie.
- Tak..
- Rozmyślasz? - spytał.
- Tak..
- Chodź do pokoju...
- Nie..wolę tu posiedzieć - odgarnęłam włosy.
- Oj, kochanie chodź już - westchnął.
- Muszę iść? - spojrzałam na niego.
- Jak nie chcesz, to możesz spać na balkonie, jak wolisz.
- Haha  i tak bym weszła. Mam przy sobie klucze. 
- Grr, wchodź już.
- Jasne, jasne. 
*****************************************************************
Witam oto rozdział 12 :) Cieszycie się? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz