Batman Logo

piątek, 12 grudnia 2014

13. Ostatni dzień

Godzina 8.36.
Obudziłam się, nareszcie. Kurde.. co tak zimno? A no jasne, kołdra leży na podłodze. Spojrzałam na miejsce obok mnie. Było puste. To znaczy, że Logan już poszedł.

Wstałam z łóżka i podeszłam do kołdry. Zauważyłam na komodzie kartkę.
" Przepraszam, ale Kendall zadzwonił, że mam stawić się już o 8.
I koncert w Los Angeles odwołany. Nie wiem z jakiego powodu, ale odwołany. 
Mam nadzieję, że się nie złościsz.
Przyjadę przed 10. "

Noo, a nawet się nie pożegna normalnie. Ale z drugiej strony dobrze, że mnie nie obudził, hehe. Znowu wsunęłam się pod kołdrę. Trzęsło mną zimno, ale już nie mogłam wyleżeć. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ubrania. Pokierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam szybko, orzeźwiający prysznic. Zwinęłam włosy ( które zostały zmoczone wodą ) w turban z ręcznika i założyłam szlafrok.
Umalowałam się i wysuszyłam włosy. Założyłam swoje ubranie. 

Zeszłam po schodach na dół i skierowałam się do kuchni. Mmmm, na stole stały już kanapki. Takie jakie lubię.  " On pomyśli o wszystkim " - pomyślałam. Haha, uwielbiam go! Z dokładnością zrobił kanapki. Hehe! 
**
Poszłam na miasto. Nie mogę tak siedzieć w domu! Nuda i nuda. Eh. Takie codzienne życie tu mnie nudzi, już. Szłam przez długą, ciemną uliczkę. Trochę się boje, bo tu nikogo nie ma. Dobra, szybko przejdę, nic się nie stanie. Nagle usłyszałam piosenkę " Ariana Grande - Santa Tell Me" mój nowy dzwonek telefonu. Kocham tą piosenkę. Ale musiałam odebrać. Spojrzałam na ekran. Logan dzwonił. 
- Księżniczka wstała? - spytał, ale tak, jakbym widziała jego uśmiechającą się twarz.
- Tak, nawet poszła na miasto - roześmiałam się.
- Hmm. Znowu samotne spacerowanie po mieście? 
- Jakbyś czytał mi w myślach.
- Haha - roześmiał się.- Tylko mają mi Cię nie porwać.
- Jasne, jasne. Spróbuję nie zginąć.
- Ok, ja kończę. Chłopaki mnie wołają, w sumie to Kendall. Pa księżniczko.
- Pa.
Rozłączyłam się. Szybkim krokiem weszłam na jedno z bardziej nowoczesnych miejsc i weszłam do starbucks. Zamówiłam kawę i przysiadłam do stolika. Gdy wreszcie, po chwili czekania podali mi kubek zauważyłam, że jest na nim świąteczny wzór. Hehe, to śmieszne bo dopiero początku grudnia nawet nie ma. Haha! Uwielbiam to.
Po 10 minutach wyszłam z kawiarni i udałam się powoli w stronę parku. Chce trochę powspominać i odpocząć. Tutaj jest w miarę cicho i spokojnie. Po nie krótkim szukaniu ławki wreszcie odnalazłam jedną w zacisznej alei. Można odpocząć. Wyjęłam z torby słuchawki i puściłam pierwszą lepszą piosenkę. Zamknęłam oczy. Uwielbiam tak robić. Ale nie może to długo trwać, bo uznają mnie za pijaną albo nie wiem co. Więc szybko otworzyłam oczy. Przypatrując się ludziom w pewnym momencie zauważyłam coś dziwnego. Kto szedł po drugiej stronie ulicy? Big Time Rush, a kto inny.
Nie będę zwracać na siebie uwagi - pomyślałam.
Wyszłam z terenu parku i pokierowałam się w stronę którą szli chłopcy. Ale jak to los, musiało zdarzyć się coś nie po mojej myśli.
Wpatrując się w Hendersona wpadłam na jakiegoś mężczyznę. 
- Bardzo przepraszam - szepnęłam.
Ale przez tę krótką chwilę "banda BTR" zniknęła mi z oczu. Okay, wrócę już do domu. Szybkim krokiem przemierzyłam parę ulic i znalazłam się w domu. Logana jeszcze nie było. Ciekawe, gdzie ta szajka poszła.
Położyłam torbę na stoliku. Poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki coca-colę w szklanej butelce. 
** 30 minut później.
Oglądałam wiadomości gdy do domu wszedł nie kto inny jak Logan. Od razu pokierował się na górę. Z tego co mi się zdaje to poszedł do łazienki. Nie zwracałam na to uwagi i skupiłam się na oglądaniu programu.  Spojrzałam na zegar wiszący na przeciwległej ścianie. Eh.. prawie 11. Jakoś tak dzisiaj czas wolno leci. Przeleciały mnie dreszcze. Sięgnęłam po koc i zanim zdążyłam się przykryć z góry zszedł Henderson. Udał się w moją stronę i usiadł obok mnie.
- Dzień Dobry - pocałował mnie w policzek.
- Witaliśmy się już dziś - westchnęłam. - Co z tym koncertem dzisiaj?
- Odwołany. Jednak nie zdążylibyśmy dojechać na następny koncert.
Westchnęłam głośno i oparłam głowę o jego ramię.
- Nie martw się.
- Ja się nie martwię. Ja? Veronica? Martwić się? Nie, to nie pasuje.
Chłopak tylko zaśmiał się pod nosem, a ja to zignorowałam. 
- No to zobaczymy się...?
- Za jakieś 2 tygodnie.
- 2 tygodnie?! - krzyknęłam. - Jak to?!
- Niektóre kraje nie zgodziły  się na nasz koncert, a po za tym za  3 tygodnie święta.
- Super! 
Pocałowałam Logana w policzek. Haha, niech się cieszy. Nagle usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Odeszłam od chłopaka, weszłam na patio i odebrałam.
- Cześć! - usłyszałam głos Alexy.
- No hej.
- Co robisz w weekend?
- Ogólnie opierdalam się po Los Angeles, a ty? - zaśmiałam się.
- Ja też - usłyszałam jakby brawa.
- Haha, to co? Na shopping?
- Jasne. Dobra, zadzwonię do Ciebie jutro, okay?
- Okay, pa Lexi.
Rozłączyłam się. Schowałam telefon do kieszeni i wskoczyłam na kanapę.
- To widzę, że masz już weekend beze mnie zaplanowany.
- Taa, można tak powiedzieć.
- Noo, to takie rzeczy za moimi plecami.
Walnęłam go poduszką. Haha! Po co? Nie wiem, ale to fajne uczucie.
- Auaa? To bolało! 
- Ojj, nie krzycz dziecko.
** godz. 18.30
No, pora się żegnać. Jestem przed ich studiem. Tutaj mieli mieć zbiórkę. Ostatni raz go zobaczę, w sumie nie. Bo lecę później do Polski, ale okay. Nie lubię takich spotkać. Ostatnich. Później widzisz tą osobę po długim czasie. Czujesz tęsknotę. Chce mi się teraz płakać. Czemu? Nie wiem. Bo zawsze byłam sama, a jak poznałam Logana to się wszystko zmieniło i teraz boję się właśnie, że odejdzie? Nie wiem. Nie! Nie, Veronica nie możesz płakać. Jak on zobaczy, że płaczesz. Nie.
Szybko otarłam twarz rękawem bluzy. Zobaczyłam, że zza rogu wychodzi Alexa, które gdy tylko mnie zobaczyła podbiegła do mnie.
- Czeeeść!
- Hej, Lexi!
(...) Po krótkiej, nudnej rozmowie z dziewczyną zauważyłam jak ze studia wychodzi Kendall. Podszedł do nas.
- A te tylko gadają - roześmiał się.
- Wiesz, czekamy tutaj. Jako J E D Y N E. To co mamy robić? - Zaśmiała się blondyna.
- Okay, okay. Nie unoś się tak.
Nareszcie! Spojrzałam przez ramię na drzwi wejściowe. Z budynku wyszło 3 chłopaków. Ciekawe, czemu wyszli później.
Logan pokierował się prosto do mnie, i dobrze. Carlos do Alexy, a James stanął przy jednej z lamp i wyciągnął telefon.
- Nie chce jechać, ale muszę - szepnął, podczas całowania mojej szyi.
- Jak musisz, to musisz. Poradzę sobie.
Nagle usłyszeliśmy krzyk:
- Dobra, dobra, chłopaki! Ostatnie pożegnania szybko! Nie mamy czasu na obślinianie się! Chcecie uszczęśliwić fanów, czy tu stać?
Logan odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy.
- No.. to do widzenia.
- Cześć.
Spojrzałam głęboko, w jego piękne, czekoladowe oczy. Nagle nasze usta się złączyły...i... Logan musiał już iść.
-----
Witam! Nareszcie jakiś rozdział, nie? :) Przepraszam za tą nieaktywność,ale: brak weny, nauka, mam 2 opowiadanie.
Jeżeli ktoś chce link ( to fanfiction o Dawidzie Kwiatkowskim) to niech pisze. :)
Paa :* 
Przepr. że takie krótkie

2 komentarze:

  1. Super wyszedł ten post :)
    Ale takie...MUSAIŁ IŚĆ... No ej :<
    Czekam ;*
    I zapraszam do komentowania u mnie ;d
    http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale ostatnio jestem rozkojarzona

      Usuń