Batman Logo

czwartek, 19 marca 2015

Coraz rzadsze rozdziały.

Hejka wam! ♥
Chcę was poinformować o tym, że najbliższy rozdział będzie możliwe, że za 2 tygodnie. 1 kwietnia mam testy i muszę się jeszcze pouczyć. Po za tym mam dużo sprawdzianów w szkole, nauki coraz więcej i muszę się zajmować młodszym bratem. Później wynagrodzę to wam nowym blogiem z opowiadaniem (>> http://you-are-my-best-mistake.blogspot.com/ <<) 
Przepraszam, że nie będzie tego rozdziału w najbliższym czasie.
Do zobaczenia! xd ;*




środa, 4 marca 2015

18. Stary, co to za akcja z Mackenzie?

*Następny dzień*
Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. 6 rano.. o matko. Wcześnie. Ale w miarę wcześnie usnęłam co się dziwić. Muszę iść na zakupy, bo Logan za pewne dzisiaj złamie zakaz, po śniadaniu. Wstałam jak najciszej umiałam, by go nie budzić. Wyglądał na prawdę słodko. I jak zawsze, otwarta buzia. Co on robił przez sen? Boje się. Wyjęłam z walizki ubranie i szybko się wyszykowałam. Zostawię wszystko prócz kasy. Wyszłam z mieszkania i zakluczyłam drzwi. Wychodząc z budynku czułam czyiś wzrok. Dobra, ominę to. Szybko pokonałam różnicę parunastu metrów i znalazłam się w sklepie.
- Witaj, Veronico - przywitała mnie sprzedawczyni, którą dobrze znam.- Dawno Cię tu nie widziałam. Obraziłaś się?
- Dzień Dobry - obdarzyłam ją uśmiechem.- Nie! Na panią? Nigdy. Po prostu wyjechałam.
- Gdzie? - ciekawość to pierwszy stopień do piekła, proszę pani.
- Los Angeles, mieszkam ze swoim chłopakiem.
- Hm.. a jest może tak mniej więcej średniego wzrostu, ciemne włosy i czekoladowe oczy? - zachichotała.
- Dokładnie, taki słodziak. Był wczoraj tu w sklepie - teraz ja zaczęłam chichotać.
- Dobrze, to co podać?
- Hm.. wszystko co potrzebne na naleśniki - znowu czułam to uczucie. Jakby ktoś cię żarł wzrokiem. Zapłaciłam za zakupy, schowałam je do torby i wyszłam z małego budynku. Przechodząc na pasach mało co nie przejechał mnie samochód. Nie wiem jak to się stało. Nikt nie jechał, a tu nagle.. bum! Warszawo, pechu, witaj! Zaśmiałam się pod nosem. Szybkim krokiem weszłam do budynku w którym mieszkałam. Teraz. Przez te parę dni. Cały czas czułam czyiś wzrok na sobie. Pewnie mi się zdaje... Pewnie mucha mnie śledzi od 20 minut. Zaczęłam się śmiać. Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Mój ukochany jeszcze wylegiwał się w łóżku. Postawiłam zakupy w kuchni. Nalałam w szklankę wody i podążyłam do sypialni. Brunet leżał prawie cały zakryty kołdrą, więc go odkryłam.
- Wstawaj, śpiący królewiczu - powiedziałam, ale nic nie usłyszałam od Logana.
 No cóż sam chciał. Przekrzywiłam szklankę nad jego głową. Nim się obejrzałam cała ciecz się wylała, a chłopak wyskoczył z łóżka.
- Kobieto, oszalałaś?! - wykrzyknął i popędził do szafki po ręcznik.
- Możliwe - zachichotałam.- Ale przynajmniej wstałeś. Zaraz masz przecież próbę.
- Oh, dobrze, że mi przypomniałaś - uśmiechnął się.- Ale mogłaś mi po prostu powiedzieć, bym wstał!
- Mówiłam, ale masz za mocny sen.
- Taaa, jasne.. Nie ty jedna to wiesz. Brawo - burknął, jakby był na prawdę wkurzony.
- Aha, czyli mam do czynienia z chamskim, niewyspanym Loganem. Okay. Zrób sobie śniadanie- uśmiechnęłam się do chłopaka, a ten przewrócił tylko oczami.
- Ta, nie chce mi się. Zrobisz? - przeciągnął się.
- Nie! - krzyknęłam i wyszłam.
Żebym jeszcze ja we własnym mieszkaniu musiała mu robić śniadanie.. Skierowałam się w stronę kanapy i się na nią rzuciłam. Logan pewnie się spina.. tak jak ja... Mackenzie i koncert...Dobrze, koncert to norma.. dawał ich bardzo dużo.. bardziej ja się przy tym denerwuję. Przestawiłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po domu. Nie wiem czemu, ale chyba zostanę na zawsze w Polsce. Nie chce robić problemów Loganowi. Ta cała Mackenzie.. myślałam, że jest normalna. Nie, dobra. Muszę zerwać jakoś z Loganem. Przecież jak tak dalej pójdzie to prędzej czy później ta wariatka mnie zabije. Nagle do moich nozdrzy doszedł wspaniały zapach perfum Logana. Tych, które tak kocham. Z drzwi wyszedł brunet. Miał ułożone włosy i miał na sobie jedną z koszul, które uwielbiam. Mierzyłam każdy milimetr jego ciała.
- Nie rozbieraj mnie - zachichotał.- Chyba, że chcesz.
- Nie, nie chcę grubasie. Mmmm, użyłeś tych perfum.
- Tak - usiadł obok mnie.- To zrobisz to śniadanie?
Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam głowę w szyję, by wdychać ten cudowny zapach, Przez chwilę odurzałam się tą cudowną wonią, ale po chwili odsunęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Mmm, zaraz zrobię..
- Idealnie- mruknął i pocałował moją głowę.
** godzina 14:30.
Czekałam teraz w parku na Zuzę. Mam dla niej bilet i wejściówkę. Mam nadzieję, że uda mi się ją zbić z Jamesem. Nagle obok mnie usiadła uśmiechnięta blondynka.
- I co? Udało się? - spytała się, tupiąc przy tym nogą.
Zrobiłam smutną minę, a ona tylko westchnęła.
- Wątpisz we mnie? - spytałam.
- Masz?! - pisnęła.
Wyjęłam z torby bilet i wejściówkę.
- Tylko nie zgub - podałam jej.- Ani nie spal i tego nie zepsuj. Nie załatwię Ci drugiej.
- Dobrze, mamusiu - zachichotała, po czym schowała bilet i wejściówkę do torby.
Przewróciłam tylko oczami. Może i czasami mówię trochę jak rodzic, no ale bez przesady! Pamiętam jak kiedyś Zuza złamała nogę, wtedy byłam 'rodzicem' ale tylko wtedy. Zapadła cisza. Nienawidzę tego, gdy żadna z nas nie chce zacząć rozmowy.
- Cały czas przeczuwam, że dziś stanie się coś złego - westchnęła Zuza.- Obawiam się co do tego koncertu.
- Oj tam, oj tam. Przesadzasz. Jeden z lepszych dni. Dzisiaj koncert na jaki pragnęłam zawsze iść. Z A W S Z E. A teraz, to się udało. Koncert Big Time Rush. A to, że jestem dziewczyną Logana.. to spełnienie wszystkich marzeń.
-Oh, Okay. Ale wydarzy się coś złego- przystanęła.- Pamiętasz swój pierwszy koncert BTR?
-Jasne.


Październik 2011. Los Angeles.
Pod sceną roiło się od fanek i fanów chłopaków. Próbowałam się przecisnąć na sam początek, lecz nie dało to pożądanego skutku. Ochroniarze co chwile zwalali szalone fanki ze sceny, które za wszelką cenę próbowały rzucić się na chłopaków. Dla mnie marzenie się już spełniło - jestem tu. Zaraz będzie koncerty, nareszcie ich zobaczę. Chłopaków, dzięki którym się uśmiecham. Przede mnie przeciskała się nie za wysoka dziewczyna z rudymi włosami. Na jej twarzy był wielki "banan", a jej oczy były zapłakane.
- Czy coś się stało? - spytałam.
- Zobaczyłam Kendalla - wymamrotała.- Uwielbiam go. Stał parę metrów ode mnie.
- Zazdroszczę - westchnęłam.- Ja nie sądzę, że zobaczę chłopaków, albo chociaż Logana z tak bliska.
- Musisz uwierzyć w siebie- jej głos stał się pewniejszy i ciepły.- A wtedy wszystko jest możliwe.
- Nie wiem, czy we mnie została jeszcze wiara. Ale dziękuję Ci - posłałam jej serdeczny uśmiech, a dziewczyna mrugnęła okiem.
- Muszę iść. Jestem umówiona gdzieś tu ze znajomą. Pa!
Rudowłosa odeszła ode mnie. Podziwiam takich ludzi. Są zawsze uśmiechnięci. Nie tak jak ja. Uśmiecham się tylko, gdy widzę lub słyszę kogoś kogo kocham. A takich osób praktycznie nie ma. Słowa dziewczyny do mnie przemówiły. Postanowiłam przecisnąć się przez tłum. Po chwili stałam przy scenie, szczerze uśmiechnięta. Po bokach sceny były wielkie ekrany. Na nich widniały minuty do koncertu. 3 minuty. Za dużo czasu na rozmyślania. Rozejrzałam się po wielkiej hali. Pełno uśmiechniętych bądź płaczących osób. Przyglądałam się każdej z nich. Nie zorientowałam się, kiedy światła zgasły. 
- A o to przed wami Biiigg Tiiimeee Ruushhh! - krzyknął, nie wiadomo skąd, tajemniczy głos. 
Widać było, że po scenie poruszają się 4 osoby. 4 osoby, chłopaki, na których czeka ponad tysiąc fanek. Światła się włączyły i wszystkie skierowały się w stronę sceny. Chłopaki stali tyłem do nas, do Rushers. Już wtedy czułam, że po moim policzku emigrują pojedyncze łzy szczęścia. Tak cholernie szczęśliwa. Po chwili słychać było i muzykę. Zaczęli od Big Time. Nie powstrzymałam się od płaczu, a po sekundzie dołączyłam się do reszty Rushers i zaśpiewałam. Byłam tak szczęśliwa, że tu jestem.
Szczerzyłam się sama do siebie, gdy widziałam ich idealne ruchy ciała. Choreografia była taka trafna co do każdej piosenki i nuty, słowa. Przypatrywałam się jak głupia, prawie się śliniłam. Czułam wzrok niektórych dziewczyn na sobie, ale nie przejmowałam się tym. Właśnie spełnia się moje największe marzenie, po tym, by żyć normalnie, jak każda dziewczyna. Niestety, to marzenie się nie spełni. Chociaż...jestem tu. Tego chciałam. Jednak ktoś wysłuchuje moich godzinnych próśb o spełnienie mojego choćby jednego życzenia. Stałam teraz jak w transie. Muzyka brzmiała w moich uszach, a ja śledziłam wzrokiem czekoladowe oczy bruneta. Było w nich widać szczęście. Widok tych uśmiechniętych mordek pewnie to spowodował. Zamknęłam na chwilę oczy by zatoczyć się w muzyce. Bujałam się na boki. Wyglądało to pewnie śmieszne, jakbym była na haju, choć w życiu nie widziałam nawet narkotyków. Nagle poczułam na sobie wzrok. Ale nie taki normalny, jakby się fanka gapiła, tylko inny. Rozejrzałam się po hali. Nikt się na mnie nie patrzył. Mój wzrok powędrował na Logana, to on się we mnie wpatrywał. Puścił do mnie oko i się uśmiechnął. Zdębiałam. Jego piękne oczy się we mnie wpatrywały. W sumie to normalne. Jestem fanką, a on spełnia moje marzenia. Hę? To norma. Znowu zamknęłam oczy. Nie czułam już na sobie jego spojrzenia. Uśmiechnęłam się. W końcu muzyka przestała grać. Otworzyłam oczy. Chłopcy ukłonili się, a czekoladowe oczy znów mnie przez chwilę obserwowały. Big Time Rush zniknęło za sceną, a tłum powoli przesuwał się w stronę wyjścia. Stanęłam na uboczu. Po moich policzkach spływały łzy.

- Veronica! - ze wspomnień wyciągnął mnie głos przyjaciółki.
- Tak? Przepraszam, znowu 'zniknęłam'- uśmiechnęłam się.
- Jak zwykle gdy o nim myślisz - blondynka wybuchnęła śmiechem.
- Tak, zwykle gdy myślę o Loganie.
- W co się ubierzesz na koncert? - spytała.
- Będę jak prawdziwa, oryginalna Rusher. Czyli t-shirt z logo.
- Tylko? - zaśmiała się.- Będzie ciekawy widok.
- Idź ty głupolu - pchnęłam ją lekko.- Idziemy na kawę?
- Jasne.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy do starbucks. Zamówiłyśmy po kawie. Przeglądałam twitter'a, gdy napotkałam się na zdjęcie Logana i Mackenzie. Nigdy wcześniej nie widziałam tego zdjęcia. Pokazałam je Zuzie.
- Nigdy nie widziałam tego zdjęcia - odparła.- To nowe, nawet jest data. Zdjęcie zrobiono godzinę temu.
Zmroziło mnie. Nie wyglądało to jak photoshop. Trochę trudno przerobić zdjęcie tak, by 2 osoby się przytulały. Z mojego uśmiechu na twarzy zrobiło się coś na wzór grymasu niezadowolenia. Zbierało się we mnie zło i smutek, na przemian. Nie wiedziałam co mam myśleć.
- Wiesz - zaczęła Zuza.- To by było dziwne, że Logan by Cię zdradził.
- Nie dopuszczam takiej myśli do siebie - przerwałam jej.- Na pewno to photoshop, albo wygrzebali jakieś stare zdjęcie i wstawili.
- Pewnie masz racje.
Upiłam łyk ciemnej cieczy i zaesemesowałam do Logana. Spytałam się, o czy to nowe zdjęcie, jednak nie otrzymywałam przez dłuższy czas odpowiedzi. Do moich oczu powoli napływały łzy. Nie chcę płakać w miejscu publicznym, a Zuzia to zauważyła:
- Chcesz wrócić do mieszkania?
Przytaknęłam tylko. Wstałyśmy i wyszłyśmy. Do mieszkania jest nie daleko, ale chwilę trzeba spacerować. Westchnęłam głośno, smutno oglądając się na boki, Zdawało mi się, że widzę Logana, ale tylko mi się zdawało.
*Logan*
Biegłem ulicami Warszawy by jak najszybciej dotrzeć na halę. Po drodze kto mnie napadł..?! No Mackenzie! A na koniec się na mnie rzuciła, normalnie wariatka. Najgorsze, że jakiś dzieciak wyjął telefon i zaczął robić zdjęcia. Przyjebał bym mu, ale to dziecko. No i to, że zostawiłem telefon w domu. Pewnie mam z milion nieodebranych wiadomości od Veronici. Muszę się przygotować na wojnę pomiędzy mną, a Veronicą. Westchnąłem i wszedłem do hali. Przywitałem się z kobietą, siedzącą za jednym ze stołów. Przeszedłem przez korytarze i wszedłem w największe pomieszczenie. Jeszcze nie zaczęli, szczęście. Od razu podbiegł do mnie Kendall.
- Stary,co to za akcja z Mackenzie? - spiorunował mnie wzrokiem.
- Kurde! Sama się na mnie rzuciła, jak jakaś głupia.
Zza sceny wyszła Alexa i podeszła do nas. Spiorunowała mnie wzrokiem typu " Mów co zrobiła ". Spojrzałem się na nią, a potem na kumpla. Przewróciłem Teatralnie oczami i wskazałem na krzesła, co miało oznaczać, że historia jest długa. Usiedliśmy, a ja zacząłem opowiadać.
- Było to jakąś godzinę temu. Idę z powrotem na próbę, bo jak pamiętacie komuś się kebabów zachciało - spojrzałem na Carlosa.- No dobra. Szukałem jakiegoś baru albo jakiś Turków, ale nie znalazłem. Wszędzie tylko te żółte. No więc idę dalej. Nie mogłem dalej znaleźć. Szukałem kogoś, kto mógłby mi powiedzieć. Skręciłem w jakiś róg i nagle kto? No kto? - zatrzymałem się.- Mackenzie Vega we własnej osobie. Nie chciałem się wycofywać, no bo po co? Stanąłem. A ta podeszła do mnie i zaczęła truć mi o tym, że Veronica puszcza się na prawo i lewo. Nie zwracałem na nią uwagi, a tu nagle o! Rzuca się na mnie i mnie całuje. Jakiś dzieciak strzelił nam zdjęcie. Ledwo co ją odciągnąłem, ale udało się- ostatnie dwa zdania powiedziałem jednym tchem.
Widać było, że w Alexie zbiera się gniew. Myślałem, że zaraz wybuchnie, a Carlos zaczął się trząść. Nie wiedziałem, czy mam coś zrobić. Blondynka wstała i wyszła, nie wiem, gdzie się pokierowała. Westchnąłem głośno.
- Zacznijmy próbę.
Szczerze nie chciałem ćwiczyć tej próby, ale za parę godzin koncert, a ja nie pamiętam niczego. Chwyciłem mikrofon i wszedłem na scenę. Wszystko poszło mi wspaniale, ale chłopaki cały czas karcili mnie za ,,Cover Girl''. Nie miałem siły na dalsze ćwiczenia, a Carlos to zauważył.
- Stary, zrób sobie przerwę - powiedział i poklepał mnie po plecach.
Uśmiechnąłem się słabo. Chcę, by ten koncert był najlepszy. Muszę się postarać.
-----------------------------------------------------------------------------
Hejka naklejka! Nowy rozdział po długim czasie się pojawił :) Jest tu coś nowego, mianowicie- wspomnienie. Będzie ono pisane pochyłym pismem :) A tak w ogóle nowy kolor bloga! ;D
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ