Batman Logo

piątek, 11 września 2015

19.

*Veronica*
Siedziałam na kanapie i popijałam herbatę. Miałam straszny mętlik w głowie. Nie wiedziałam co mogę myśleć o tym zdjęciu. Nie sądzę, by Logan mnie zdradził. Chociaż... Mackenzie jest ode mnie ładniejsza i za pewne mądrzejsza, ale ciut szalona. Dobra.. głupoty wygaduję. Co chwilę nerwowo spoglądałam na telefon, oczekując jakiegoś cudu. Nie myślałam, że zadzwoni, bo telefon jego leżał na komodzie, a od nikogo nie poprosi by zadzwonić. Przeczuwam rozmowę z nim dopiero po koncercie. Tak szczerze, martwiłam się o Logana. O to, że Mackenzie może mu coś zrobić. Wiedziałam, że jej głównym celem było zniszczenie mnie, ale takie niezrównoważone psychicznie osoby mogą zrobić wszystko. Westchnęłam głośno.
- Wszystko będzie okay - usłyszałam pocieszający głos Zuzy.
- Ja wiem - szepnęłam.- Szczerze to wolałam być na dworze niż w domu.
- Mówisz, masz. Przejdziemy się na Torwar.
Wiem co ona chce zrobić i szczerze nie podoba mi się ten pomysł. Chciałam teraz się po prostu przejść po parku ze swoimi myślami, a nie...
- Wiesz - zaczęłam.- To chyba nie jest najlepszy pomysł.
- Nie ufasz już mi?- zachichotała.
- Ufam - westchnęłam głęboko.- Chodźmy.
Schowałam telefon do kieszeni i podniosłam się z kanapy. Wyszłyśmy z budynku i podążyłyśmy w stronę Torwaru. Rozglądałam się na boki. Miałam obawę, że gdzieś spotkam Vegę. Za każdym razem gdy widziałam dziewczynę podobną do niej miałam drgawki. Próbowałam się uspokoić, ale się nie dało. W końcu doszłyśmy do budynku. Gdy weszłyśmy, od razu poczułyśmy chłód. Przywitałam się z miłą, starszą panią siedzącą w szatni. Szybko pokierowałyśmy się na halę. Zauważyłam chłopaków za sceną. Rozmawiali chyba, czy się kłócili.. nie wiem. Alexa przeglądała coś w telefonie. Podeszłyśmy do niej.
- Hej Lex - powiedziałam równo ze swoją przyjaciółką.
- Hej - odpowiedziała.
- Zuza to Alexa, Alexa to Zuza - przedstawiłam je sobie.
Podały sobie ręce.
- Jestem na maksa wściekła - wyznała PenaVega.- Przez moją siostrę.
Po tych słowach wiedziałam, że Logan mnie nie zdradził. Czułam, jak "kamień" spada mi z serca. Poczułam ulgę.
- Idę porozmawiać z Loganem - powiedziałam jednym tchem.
- Idę z tobą! - krzyknęła Zuza.- Poznam Jamesa!
- Tak, tak- westchnęłam.- Chodźmy.
Chwyciłam blondynkę za rękę i ruszyłam w stronę BTR'u. Pierwszy zauważył nas Kendall i do nas pomachał. Już wtedy myślałam, że moja przyjaciółka odleci.
- Hejka wam - powitałam ich z uśmiechem.
Na twarzy Logana przez chwilę był grymas typu "przepraszam", ale po chwili pojawił się uśmiech. Moja mordka jeszcze bardziej się ucieszyła. Spojrzałam na Zuzę, która patrzyła się na Jamesa.
- A to moja przyjaciółka Zuza - potrząsnęłam nią i pchnęłam w kierunku Maslowa. Ten się ledwo zdziwił, ale po chwili uśmiechnął. Veronica punktuje, baby! Haha. Zuza patrzyła cały czas na bruneta, Jak zahipnotyzowana! Czyli James jest hipnotyzerem? Sorry, na mnie nie działa. Poczułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam głowę i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. Logan. Błyszczące, czekoladowe oczy mierzyły każdy centymetr mojego ciała. Kiwnął głową, byśmy mogli porozmawiać na boku. Skierowałam się za chłopakiem.
- Chyba wiesz już o tym z Mack?- westchnął.
Nic nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam się śmiać. Ta cała sytuacja mnie śmieszy. Chłopak patrzył na mnie dziwnie.
- Naćpałaś się czegoś? - spytał po krótkiej chwili.
- Nieee.... - ledwo co powiedziałam przez śmiech.- Po prostu to wszystko jest śmieszne.
Znowu zaczęłam się śmiać. Ale teraz nie sama.
- Dobra, musimy się ogarnąć - podeszłam bliżej do chłopaka i pocałowałam go w policzek.
- Teraz mogę się uspokoić - zachichotał.- Więc wiesz, że to ona jest wariatką...?
- Tak, od dawna? - przekręciłam teatralnie oczami.- Chodźmy do nich.
Chłopak objął mnie ramieniem i pokierowaliśmy się w ich stronę. Zuza gadała z Jamesem, z czego bardzo się cieszyłam. Spojrzałam na zegarek. Prawie 16. Trzeba się niedługo zbierać szykować na koncert.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Zawieszenie bloga!

Hejka wam.
Zawieszam bloga..opowiadanie. Teraz BTR ma przerwę i nie mam weny z tego powodu. Piszę też drugie opowiadanie, o skokach narciarskich, to też ma coś do mojej weny. Mam nadzieję, że wena mi powróci i znów będę pisać rozdziały :)
Pozdrawiam ;*

czwartek, 19 marca 2015

Coraz rzadsze rozdziały.

Hejka wam! ♥
Chcę was poinformować o tym, że najbliższy rozdział będzie możliwe, że za 2 tygodnie. 1 kwietnia mam testy i muszę się jeszcze pouczyć. Po za tym mam dużo sprawdzianów w szkole, nauki coraz więcej i muszę się zajmować młodszym bratem. Później wynagrodzę to wam nowym blogiem z opowiadaniem (>> http://you-are-my-best-mistake.blogspot.com/ <<) 
Przepraszam, że nie będzie tego rozdziału w najbliższym czasie.
Do zobaczenia! xd ;*




środa, 4 marca 2015

18. Stary, co to za akcja z Mackenzie?

*Następny dzień*
Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. 6 rano.. o matko. Wcześnie. Ale w miarę wcześnie usnęłam co się dziwić. Muszę iść na zakupy, bo Logan za pewne dzisiaj złamie zakaz, po śniadaniu. Wstałam jak najciszej umiałam, by go nie budzić. Wyglądał na prawdę słodko. I jak zawsze, otwarta buzia. Co on robił przez sen? Boje się. Wyjęłam z walizki ubranie i szybko się wyszykowałam. Zostawię wszystko prócz kasy. Wyszłam z mieszkania i zakluczyłam drzwi. Wychodząc z budynku czułam czyiś wzrok. Dobra, ominę to. Szybko pokonałam różnicę parunastu metrów i znalazłam się w sklepie.
- Witaj, Veronico - przywitała mnie sprzedawczyni, którą dobrze znam.- Dawno Cię tu nie widziałam. Obraziłaś się?
- Dzień Dobry - obdarzyłam ją uśmiechem.- Nie! Na panią? Nigdy. Po prostu wyjechałam.
- Gdzie? - ciekawość to pierwszy stopień do piekła, proszę pani.
- Los Angeles, mieszkam ze swoim chłopakiem.
- Hm.. a jest może tak mniej więcej średniego wzrostu, ciemne włosy i czekoladowe oczy? - zachichotała.
- Dokładnie, taki słodziak. Był wczoraj tu w sklepie - teraz ja zaczęłam chichotać.
- Dobrze, to co podać?
- Hm.. wszystko co potrzebne na naleśniki - znowu czułam to uczucie. Jakby ktoś cię żarł wzrokiem. Zapłaciłam za zakupy, schowałam je do torby i wyszłam z małego budynku. Przechodząc na pasach mało co nie przejechał mnie samochód. Nie wiem jak to się stało. Nikt nie jechał, a tu nagle.. bum! Warszawo, pechu, witaj! Zaśmiałam się pod nosem. Szybkim krokiem weszłam do budynku w którym mieszkałam. Teraz. Przez te parę dni. Cały czas czułam czyiś wzrok na sobie. Pewnie mi się zdaje... Pewnie mucha mnie śledzi od 20 minut. Zaczęłam się śmiać. Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Mój ukochany jeszcze wylegiwał się w łóżku. Postawiłam zakupy w kuchni. Nalałam w szklankę wody i podążyłam do sypialni. Brunet leżał prawie cały zakryty kołdrą, więc go odkryłam.
- Wstawaj, śpiący królewiczu - powiedziałam, ale nic nie usłyszałam od Logana.
 No cóż sam chciał. Przekrzywiłam szklankę nad jego głową. Nim się obejrzałam cała ciecz się wylała, a chłopak wyskoczył z łóżka.
- Kobieto, oszalałaś?! - wykrzyknął i popędził do szafki po ręcznik.
- Możliwe - zachichotałam.- Ale przynajmniej wstałeś. Zaraz masz przecież próbę.
- Oh, dobrze, że mi przypomniałaś - uśmiechnął się.- Ale mogłaś mi po prostu powiedzieć, bym wstał!
- Mówiłam, ale masz za mocny sen.
- Taaa, jasne.. Nie ty jedna to wiesz. Brawo - burknął, jakby był na prawdę wkurzony.
- Aha, czyli mam do czynienia z chamskim, niewyspanym Loganem. Okay. Zrób sobie śniadanie- uśmiechnęłam się do chłopaka, a ten przewrócił tylko oczami.
- Ta, nie chce mi się. Zrobisz? - przeciągnął się.
- Nie! - krzyknęłam i wyszłam.
Żebym jeszcze ja we własnym mieszkaniu musiała mu robić śniadanie.. Skierowałam się w stronę kanapy i się na nią rzuciłam. Logan pewnie się spina.. tak jak ja... Mackenzie i koncert...Dobrze, koncert to norma.. dawał ich bardzo dużo.. bardziej ja się przy tym denerwuję. Przestawiłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po domu. Nie wiem czemu, ale chyba zostanę na zawsze w Polsce. Nie chce robić problemów Loganowi. Ta cała Mackenzie.. myślałam, że jest normalna. Nie, dobra. Muszę zerwać jakoś z Loganem. Przecież jak tak dalej pójdzie to prędzej czy później ta wariatka mnie zabije. Nagle do moich nozdrzy doszedł wspaniały zapach perfum Logana. Tych, które tak kocham. Z drzwi wyszedł brunet. Miał ułożone włosy i miał na sobie jedną z koszul, które uwielbiam. Mierzyłam każdy milimetr jego ciała.
- Nie rozbieraj mnie - zachichotał.- Chyba, że chcesz.
- Nie, nie chcę grubasie. Mmmm, użyłeś tych perfum.
- Tak - usiadł obok mnie.- To zrobisz to śniadanie?
Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam głowę w szyję, by wdychać ten cudowny zapach, Przez chwilę odurzałam się tą cudowną wonią, ale po chwili odsunęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Mmm, zaraz zrobię..
- Idealnie- mruknął i pocałował moją głowę.
** godzina 14:30.
Czekałam teraz w parku na Zuzę. Mam dla niej bilet i wejściówkę. Mam nadzieję, że uda mi się ją zbić z Jamesem. Nagle obok mnie usiadła uśmiechnięta blondynka.
- I co? Udało się? - spytała się, tupiąc przy tym nogą.
Zrobiłam smutną minę, a ona tylko westchnęła.
- Wątpisz we mnie? - spytałam.
- Masz?! - pisnęła.
Wyjęłam z torby bilet i wejściówkę.
- Tylko nie zgub - podałam jej.- Ani nie spal i tego nie zepsuj. Nie załatwię Ci drugiej.
- Dobrze, mamusiu - zachichotała, po czym schowała bilet i wejściówkę do torby.
Przewróciłam tylko oczami. Może i czasami mówię trochę jak rodzic, no ale bez przesady! Pamiętam jak kiedyś Zuza złamała nogę, wtedy byłam 'rodzicem' ale tylko wtedy. Zapadła cisza. Nienawidzę tego, gdy żadna z nas nie chce zacząć rozmowy.
- Cały czas przeczuwam, że dziś stanie się coś złego - westchnęła Zuza.- Obawiam się co do tego koncertu.
- Oj tam, oj tam. Przesadzasz. Jeden z lepszych dni. Dzisiaj koncert na jaki pragnęłam zawsze iść. Z A W S Z E. A teraz, to się udało. Koncert Big Time Rush. A to, że jestem dziewczyną Logana.. to spełnienie wszystkich marzeń.
-Oh, Okay. Ale wydarzy się coś złego- przystanęła.- Pamiętasz swój pierwszy koncert BTR?
-Jasne.


Październik 2011. Los Angeles.
Pod sceną roiło się od fanek i fanów chłopaków. Próbowałam się przecisnąć na sam początek, lecz nie dało to pożądanego skutku. Ochroniarze co chwile zwalali szalone fanki ze sceny, które za wszelką cenę próbowały rzucić się na chłopaków. Dla mnie marzenie się już spełniło - jestem tu. Zaraz będzie koncerty, nareszcie ich zobaczę. Chłopaków, dzięki którym się uśmiecham. Przede mnie przeciskała się nie za wysoka dziewczyna z rudymi włosami. Na jej twarzy był wielki "banan", a jej oczy były zapłakane.
- Czy coś się stało? - spytałam.
- Zobaczyłam Kendalla - wymamrotała.- Uwielbiam go. Stał parę metrów ode mnie.
- Zazdroszczę - westchnęłam.- Ja nie sądzę, że zobaczę chłopaków, albo chociaż Logana z tak bliska.
- Musisz uwierzyć w siebie- jej głos stał się pewniejszy i ciepły.- A wtedy wszystko jest możliwe.
- Nie wiem, czy we mnie została jeszcze wiara. Ale dziękuję Ci - posłałam jej serdeczny uśmiech, a dziewczyna mrugnęła okiem.
- Muszę iść. Jestem umówiona gdzieś tu ze znajomą. Pa!
Rudowłosa odeszła ode mnie. Podziwiam takich ludzi. Są zawsze uśmiechnięci. Nie tak jak ja. Uśmiecham się tylko, gdy widzę lub słyszę kogoś kogo kocham. A takich osób praktycznie nie ma. Słowa dziewczyny do mnie przemówiły. Postanowiłam przecisnąć się przez tłum. Po chwili stałam przy scenie, szczerze uśmiechnięta. Po bokach sceny były wielkie ekrany. Na nich widniały minuty do koncertu. 3 minuty. Za dużo czasu na rozmyślania. Rozejrzałam się po wielkiej hali. Pełno uśmiechniętych bądź płaczących osób. Przyglądałam się każdej z nich. Nie zorientowałam się, kiedy światła zgasły. 
- A o to przed wami Biiigg Tiiimeee Ruushhh! - krzyknął, nie wiadomo skąd, tajemniczy głos. 
Widać było, że po scenie poruszają się 4 osoby. 4 osoby, chłopaki, na których czeka ponad tysiąc fanek. Światła się włączyły i wszystkie skierowały się w stronę sceny. Chłopaki stali tyłem do nas, do Rushers. Już wtedy czułam, że po moim policzku emigrują pojedyncze łzy szczęścia. Tak cholernie szczęśliwa. Po chwili słychać było i muzykę. Zaczęli od Big Time. Nie powstrzymałam się od płaczu, a po sekundzie dołączyłam się do reszty Rushers i zaśpiewałam. Byłam tak szczęśliwa, że tu jestem.
Szczerzyłam się sama do siebie, gdy widziałam ich idealne ruchy ciała. Choreografia była taka trafna co do każdej piosenki i nuty, słowa. Przypatrywałam się jak głupia, prawie się śliniłam. Czułam wzrok niektórych dziewczyn na sobie, ale nie przejmowałam się tym. Właśnie spełnia się moje największe marzenie, po tym, by żyć normalnie, jak każda dziewczyna. Niestety, to marzenie się nie spełni. Chociaż...jestem tu. Tego chciałam. Jednak ktoś wysłuchuje moich godzinnych próśb o spełnienie mojego choćby jednego życzenia. Stałam teraz jak w transie. Muzyka brzmiała w moich uszach, a ja śledziłam wzrokiem czekoladowe oczy bruneta. Było w nich widać szczęście. Widok tych uśmiechniętych mordek pewnie to spowodował. Zamknęłam na chwilę oczy by zatoczyć się w muzyce. Bujałam się na boki. Wyglądało to pewnie śmieszne, jakbym była na haju, choć w życiu nie widziałam nawet narkotyków. Nagle poczułam na sobie wzrok. Ale nie taki normalny, jakby się fanka gapiła, tylko inny. Rozejrzałam się po hali. Nikt się na mnie nie patrzył. Mój wzrok powędrował na Logana, to on się we mnie wpatrywał. Puścił do mnie oko i się uśmiechnął. Zdębiałam. Jego piękne oczy się we mnie wpatrywały. W sumie to normalne. Jestem fanką, a on spełnia moje marzenia. Hę? To norma. Znowu zamknęłam oczy. Nie czułam już na sobie jego spojrzenia. Uśmiechnęłam się. W końcu muzyka przestała grać. Otworzyłam oczy. Chłopcy ukłonili się, a czekoladowe oczy znów mnie przez chwilę obserwowały. Big Time Rush zniknęło za sceną, a tłum powoli przesuwał się w stronę wyjścia. Stanęłam na uboczu. Po moich policzkach spływały łzy.

- Veronica! - ze wspomnień wyciągnął mnie głos przyjaciółki.
- Tak? Przepraszam, znowu 'zniknęłam'- uśmiechnęłam się.
- Jak zwykle gdy o nim myślisz - blondynka wybuchnęła śmiechem.
- Tak, zwykle gdy myślę o Loganie.
- W co się ubierzesz na koncert? - spytała.
- Będę jak prawdziwa, oryginalna Rusher. Czyli t-shirt z logo.
- Tylko? - zaśmiała się.- Będzie ciekawy widok.
- Idź ty głupolu - pchnęłam ją lekko.- Idziemy na kawę?
- Jasne.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy do starbucks. Zamówiłyśmy po kawie. Przeglądałam twitter'a, gdy napotkałam się na zdjęcie Logana i Mackenzie. Nigdy wcześniej nie widziałam tego zdjęcia. Pokazałam je Zuzie.
- Nigdy nie widziałam tego zdjęcia - odparła.- To nowe, nawet jest data. Zdjęcie zrobiono godzinę temu.
Zmroziło mnie. Nie wyglądało to jak photoshop. Trochę trudno przerobić zdjęcie tak, by 2 osoby się przytulały. Z mojego uśmiechu na twarzy zrobiło się coś na wzór grymasu niezadowolenia. Zbierało się we mnie zło i smutek, na przemian. Nie wiedziałam co mam myśleć.
- Wiesz - zaczęła Zuza.- To by było dziwne, że Logan by Cię zdradził.
- Nie dopuszczam takiej myśli do siebie - przerwałam jej.- Na pewno to photoshop, albo wygrzebali jakieś stare zdjęcie i wstawili.
- Pewnie masz racje.
Upiłam łyk ciemnej cieczy i zaesemesowałam do Logana. Spytałam się, o czy to nowe zdjęcie, jednak nie otrzymywałam przez dłuższy czas odpowiedzi. Do moich oczu powoli napływały łzy. Nie chcę płakać w miejscu publicznym, a Zuzia to zauważyła:
- Chcesz wrócić do mieszkania?
Przytaknęłam tylko. Wstałyśmy i wyszłyśmy. Do mieszkania jest nie daleko, ale chwilę trzeba spacerować. Westchnęłam głośno, smutno oglądając się na boki, Zdawało mi się, że widzę Logana, ale tylko mi się zdawało.
*Logan*
Biegłem ulicami Warszawy by jak najszybciej dotrzeć na halę. Po drodze kto mnie napadł..?! No Mackenzie! A na koniec się na mnie rzuciła, normalnie wariatka. Najgorsze, że jakiś dzieciak wyjął telefon i zaczął robić zdjęcia. Przyjebał bym mu, ale to dziecko. No i to, że zostawiłem telefon w domu. Pewnie mam z milion nieodebranych wiadomości od Veronici. Muszę się przygotować na wojnę pomiędzy mną, a Veronicą. Westchnąłem i wszedłem do hali. Przywitałem się z kobietą, siedzącą za jednym ze stołów. Przeszedłem przez korytarze i wszedłem w największe pomieszczenie. Jeszcze nie zaczęli, szczęście. Od razu podbiegł do mnie Kendall.
- Stary,co to za akcja z Mackenzie? - spiorunował mnie wzrokiem.
- Kurde! Sama się na mnie rzuciła, jak jakaś głupia.
Zza sceny wyszła Alexa i podeszła do nas. Spiorunowała mnie wzrokiem typu " Mów co zrobiła ". Spojrzałem się na nią, a potem na kumpla. Przewróciłem Teatralnie oczami i wskazałem na krzesła, co miało oznaczać, że historia jest długa. Usiedliśmy, a ja zacząłem opowiadać.
- Było to jakąś godzinę temu. Idę z powrotem na próbę, bo jak pamiętacie komuś się kebabów zachciało - spojrzałem na Carlosa.- No dobra. Szukałem jakiegoś baru albo jakiś Turków, ale nie znalazłem. Wszędzie tylko te żółte. No więc idę dalej. Nie mogłem dalej znaleźć. Szukałem kogoś, kto mógłby mi powiedzieć. Skręciłem w jakiś róg i nagle kto? No kto? - zatrzymałem się.- Mackenzie Vega we własnej osobie. Nie chciałem się wycofywać, no bo po co? Stanąłem. A ta podeszła do mnie i zaczęła truć mi o tym, że Veronica puszcza się na prawo i lewo. Nie zwracałem na nią uwagi, a tu nagle o! Rzuca się na mnie i mnie całuje. Jakiś dzieciak strzelił nam zdjęcie. Ledwo co ją odciągnąłem, ale udało się- ostatnie dwa zdania powiedziałem jednym tchem.
Widać było, że w Alexie zbiera się gniew. Myślałem, że zaraz wybuchnie, a Carlos zaczął się trząść. Nie wiedziałem, czy mam coś zrobić. Blondynka wstała i wyszła, nie wiem, gdzie się pokierowała. Westchnąłem głośno.
- Zacznijmy próbę.
Szczerze nie chciałem ćwiczyć tej próby, ale za parę godzin koncert, a ja nie pamiętam niczego. Chwyciłem mikrofon i wszedłem na scenę. Wszystko poszło mi wspaniale, ale chłopaki cały czas karcili mnie za ,,Cover Girl''. Nie miałem siły na dalsze ćwiczenia, a Carlos to zauważył.
- Stary, zrób sobie przerwę - powiedział i poklepał mnie po plecach.
Uśmiechnąłem się słabo. Chcę, by ten koncert był najlepszy. Muszę się postarać.
-----------------------------------------------------------------------------
Hejka naklejka! Nowy rozdział po długim czasie się pojawił :) Jest tu coś nowego, mianowicie- wspomnienie. Będzie ono pisane pochyłym pismem :) A tak w ogóle nowy kolor bloga! ;D
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ

sobota, 7 lutego 2015

17. Teraz liczysz się tylko ty

*Logan*
Nienawidzę prób! Wolałbym sobie poleżeć z moją księżniczką na plaży. I jeszcze James. Ale to dziwne, dzisiaj jest jakiś spokojny i w ogóle opanowany. Raz tylko się ze mną pokłócił, bo go walnąłem. Sam się prosił, proszę bardzo. Na szczęście teraz mam przerwę godzinną. Nareszcie! Mogę iść do domu i zobaczyć Veronicę, a nie. Szybko się przebrałem i już miałem wychodzić, ale ktoś mi w tym przeszkodził.
- No witaj, słońce - ten jej przesłodzony.
- Wynoś się, Makenzie - warknąłem. Kurwa, jak jej nienawidzę. Jak jej powiedziałem, że z nią zrywam oszalała.
- Hm.. ja? Nie. Wynosi się Veronica. Będziesz mój.
- Nie zrobisz jej nic. Chłopaki!
Nim się obejrzała, kumple stali już przy mnie i piorunowali dziewczynę wzrokiem. Czy jej się do cholery np. James nie może podobać, tylko ja? Eh, wiadomo - przystojniak ze mnie.
- Makenzie, idź stąd - warknął Carlos. W sumie nie wiem czemu, bo zawsze lubił Mak.. czyżby zmienił zdanie?
- Oh, Carlito.. I ty przeciwko mnie? - zachichotała.
- Zaraz jej przypierdolę patelnią! - krzyknąłem, kurwa! Ale ona wkurzająca. Serio mówiłem z tą patelnią.
- Logan, uspokój się - szepnął Kendall.
- Jak mam się uspokoić?! - rzuciłem i rzuciłem się na dziewczynę, ale nawet jej nie dotknąłem. Nie uderzę dziewczyny, taki jestem. Wycofałem się i wyszedłem tylnym wyjściem. Nie chce mi się z nią rozmawiać, jest okropna. Czasem mam ochotę jej tak mocno przywalić patelnią. Ale tego nie zrobię.
Gdy miałem wychodzić dogonił mnie Kendall.
- Stary, czemu poszedłeś?
- Bo ta laska mnie wpienia.
- Dobra, spoko - westchnął blondyn.- Lepiej szybko jedź do domu. Mówiła, że zrobi jej i Tobie coś okropnego.
- Dobra.. Eh.. to ja lecę. Do jutra - pożegnałem się i wyszedłem.
Przed halą stało parę taksówek i szybko wsiadłem do jednej. Podałem adres i ruszyliśmy. Nie boję się Makenzie, ale boję się o Veronicę. Ręce mi się całe trzęsą, matko.
Wysiadłem z taksówki i jak poparzony pognałem do mieszkania dziewczyny. Otworzyłem drzwi, a dziewczyna siedziała z jakąś blondynką na kanapie i obie się śmiały. Gdy mnie zobaczyła od razu była przy mnie.
- Hej, słońce - przywitała mnie całusem.- To jest Zuza. Zuza to Logan i tak on zna Jamesa.
- Cześć - odwzajemniłem całus po czym przywitałem się z drugą dziewczyną.
Usiedliśmy na kanapie. Objąłem brunetkę ramieniem.
- Logan - zaczęła Veronica.- Zuza jest moją przyjaciółką. Zuza, to jest mój chłopak - szepnęła jej coś na ucho po czym znowu mówiła normalnie.- Logan.
Później trochę gadaliśmy, aż w końcu zapomniały o mojej obecności. Jak tak można. Wpatrywałem się w Veronicę, aż w końcu zasnąłem. Zanudziło to mnie. A o czym gadały? O Big Time Rush i o Polsce. Hmm, ciekawe tematy.
** 2 godziny później.
Obudziłem się na kanapie. Byłem przykryty miękkim kocem, a głowę miałem na kolanach Veronici.
- Widzę, że mój śpiący królewicz wstał - zachichotała.
- Tak, tak. Śmiej się - westchnąłem.
- Może byś wstał? Jest prawie, że 15. Trzeba coś zjeść.
- To co dziś na obiad? - spytałem, po czym pocałowałem ją w policzek.
- Hm.. no nie uwierzysz, ale umiem coś ugotować.
- A będzie to..?
-  Sushi!
Jezu!!! Ta kobieta umie robić sushi, bóg mi ją zesłał na prawdę.
- Sushi!! - wyskoczyłem z łóżka i zacząłem się smiać.
- Tak, tak. Oby dwoje kochamy sushi, ale jak mi zepsujesz mieszkanie to Cię zabije - uśmiechnęła się.
- I tak mieszkasz u mnie - zaśmiałem się.
Dziewczyna stała przy blacie kuchennym. Podszedłem do niej i przytuliłem od tyłu. Ta tylko zachichotała.
- Pomógł byś?
- Ale już dużo tego - westchnąłem.
- Ale ty duuużo jesz. Chyba, że idziesz na dietę.
- Na dietę? Okay.
- Taa, już to widzę - zaśmiała.- jak nie jesz hamburgera w Burger Kingu.
- Założymy się? - spytałem, a ona tylko uniosła brew.
- Jasne. Okay. O nic. O honor, a teraz idź bo przeszkadzasz.
Pocałowałem ją w policzek i odszedłem. Usiadłem na kanapie i sprawdziłem komórkę. Cholera! Przecież próba mnie minęła. Dobra, pominę to. Powinni mnie zrozumieć, przynajmniej chłopaki.
*Veronica*
Mhm.. już widzę jak on jest na diecie. Dobra, nie śmiej się z biednego Logana. Co chwilę chichotałam, a chłopak posyłał mi dziwne spojrzenia.
- Już, zaraz będzie - zaśmiałam się.
Wzięłam talerze, pałeczki do sushi i tackę z jedzeniem. Ustawiłam japońską potrawę i ostatni raz spojrzałam na chłopaka. Oczy mu się świecą, zje wszystko.
15 minut później, byłam mega zdziwiona! Było 30 kawałków, a zjadł tylko 15.. nie, no podziw.
- Wow - szepnęłam, po czym wtuliłam się w niego.
- Mówiłem - pocałował mnie w głowę.- Teraz będziesz mieć karę.
- Hę? Ciekawe jaką - zaśmiałam się.
- Oh, zobaczysz.
Dobra, teraz się boję. Na prawdę. To je Henderson, tego nie ogarniesz.
- Hm.. boje się - wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Ten zaczął się śmiać jak opętany.- Co cię tak śmieszy?
- Bo powinienem być na próbie, a siedzę tu z Tobą.
- Haha. I co? Wolisz być ze mną?
- Jasne, zawsze.
Chłopak położył się na kanapie, a ja ułożyłam głowę na jego torsie. Nie wiem kiedy, ale usnęłam.
**
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałam na telefon - prawie 18. Chłopak nadal spał. Trochę się bałam. Mieszkało tu mało osób i nigdy nikt do nikogo nie przychodził. Zuza miała iść na spotkanie do rodziców, Wsłuchiwałam się w to pukanie jak zahipnotyzowana.
Po 20 minut się wkurzyłam. No kto puka zapewne ponad 20 minut?? Ksiądz, psychopata, ktoś wkurzony na maxa. A ksiądz odpada, zostają 2 opcje. Lepiej obudzę Logana..
- Logan.. - zaczęłam szeptać.- Wstawaj... ktoś puka.
Ten jednak się nie obudził... Pocałowałam go i stuknęłam w policzek.. Otworzył oczy, a ja pokazałam, by był cicho.
- Hm..?? Co jest takie ważne, że mnie obudziłaś? - ziewnął.
- Ciszej... Ktoś puka, nie słyszysz?
Logan na chwilę wsłuchał się.
- Tak, słyszę. Nie możesz sprawdzić kto to?
- Niee, bo się boje - odrzekłam.- Ten ktoś puka około 30 minut.
- Okaay - zdziwił się.- Wizjer działa?
- Tak, a co?
- Pójdę zobaczę.
Chłopak ledwo wygramolił się z łóżka. Podążył do drzwi. Gdy spojrzał w wizjer stanął jak wryty, a po chwili siedział na ziemi.
- Logan..? - szepnęłam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi.- Logan...
Chłopak wstał i usiadł na kanapie,
- Kto to? - spytałam.
- Makenzie - chłopak schował głowę w moje włosy.
Makenzie.. hm.. co...cooo...że co?! Skąd ona,...ma mój adres?! E.... To pewnie sprawa chłopaków, Alexy lub Logana! Haha! Chłopak chyba płakał, bo co chwilę czułam coś mokrego w okolicy szyi. W końcu pukanie ustało. No.. pukać godzinę.
- Logan? - "oderwałam" jego głowę od moich włosów.
- Przepraszam - wymamrotał.- Makenzie pojawiła się pod koniec próby. Ale nie wiem skąd ma Twój adres.
- Oh, Logan - teraz to mnie wywaliło.
- Wiem! Powinienem Ci to powiedzieć.. ale nie mogłem.. nie wierzyłem Mak, że tu przyjdzie.. bo do cholery skąd ona może znać Twój adres?! Nie wiedziałem.. po prostu.. Przepraszam.
- Logan.. nic się nie stało, ale.. Eh...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Makenzie u mnie.. I co do cholery ona w Polsce robi?! No.. jej brakowało..
- Co ty na to, by się przejść? Jest piękna szarówka - zaśmiał się brunet.
- Okay, ale nie napadnie na nas żadna Twoja była??
- Niee, a nawet jeżeli to co? Teraz liczysz się tylko Ty - powiedział i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek.
- Mhm... ładny spacerek, słońce - zachichotałam.
- No to zakładaj kurtkę i buty i idziemy.
Ubrałam się i wyszliśmy. Pokierowaliśmy się w strone parku, który znajdował się niedaleko. Lampy idealnie oświetlały alejki, drzewa i stylizowany na "stary" styl ławki. Było bardzo romantycznie. Kocham takie klimaty.. a przy Loganie.. Nie wiem czemu, ale on rozglądał się tylko na około, a gdy tylko liście zaszumiały on od razu momentalnie mnie przyciskał do siebie. Czy on się boi Makenzie?
- Logan.. uspokój się.. W parkach żyją wiewiórki, a po za tym to pewnie wiatr - uspokoiłam go.- Usiądźmy.
- Okay.
Znaleźliśmy ławkę na początku parku. Nie chciałam Logana stresować i zaszywać się w boczne uliczki. Ławka była dobrze oświetlona, nie ma szans by nas zaatakowała. Poza tym chodzi tu wiele ludzi.
- Logan.. nic nam nikt nie zrobi - powiedziałam, gdy przytulił mnie mocniej.
- Nie może nic Tobie zrobić - westchnął.
Siedzieliśmy przez 20 minut w ciszy. Patrzyłam w jego czekoladowe oczy. Nie były takie szczęśliwe, jak wtedy gdy go poznałam, czy nawet wczoraj. Były wręcz smutne, zaniepokojone. Pogłaskałam go po włosach, a on nawet nic nie powiedział. Patrzył się w ziemie, co chwilę rozglądając się na boki. Nagle jego wzrok utkwił na moich oczach, a potem ustach. Nasze twarze zbliżyły się do siebie. I co? Całus. Ale taki namiętny. Kocham to. On świetnie całuje, najlepiej.. Nagle usłyszałam za sobą głos:
- Tu są nasze gołąbeczki!
Była to Alexa z chłopakami. Cholera, taką fajną chwilę przerwali, no.. Świetni są!
Oderwałam się od chłopaka i przywitałam z przyjaciółmi. Chłopaki od razu zaczęli serię pytań do Hendersona, a my z Lex usiadłyśmy na ławce na przeciwko.
- Słyszałam, że pojawiła się Makenzie.. i że była u was - skąd Alexa wie, że Mak u nas była?!
- No tak..
- Jestem na nią cholernie zła! Prosiłam tyle razy, by chociaż tego związku nie zniszczyła, a później niszczyła szczęście innych - w głosie blondynki można było słyszeć gniew.
- Nie złość się.. To Twoja siostra.. - próbowałam uspokoić przyjaciółkę.
- Ale ją prosiłam. Jesteś ważniejsza od niej - rzekła, a mnie zamurowało.
- Ej.. czekaj..Co?!?! - krzyknęłam, aż Logan odepchnął chłopaków zasłaniających mu widok.
- Tak.. Makenzie próbowała się wgnieść w nasz związek, a potem odebrać mi Carlosa. Zdarzało się to wiele razy.. Od tej pory powiedziałam, że ona nie może nikomu tak zrobić! Nigdy. A jak zniszczy Twój związek z Loganem... Nigdy!
Jezu. Zamurowało mnie. Spojrzałam na swojego chłopaka. Przysłuchiwał się naszej rozmowie, bo wpatrywał się ze zdziwieniem w Alexę. Nie wierzyłam w to, co mówi Alexa, ale była moją przyjaciółką. Nie mogła mnie okłamać.
Dziewczyna posłała mi ciepły uśmiech. Lubię kiedy się uśmiecha. W ogóle lubię jak ludzie się uśmiechają, a nie wiecznie płaczą. Może to dlatego, że ja też często płakałam. W Polsce te wspomnienia są jeszcze gorsze.
- Wszystko w porządku? - z myśli obudził mnie głos przyjaciółki.
- Jasne.. trochę się zamyśliłam. Gdzie chłopaki? - spojrzałam się na ławkę na przeciwko.
- Nie wiem, nawet się nie zorientowałam. Idziemy? Pewnie poszli do sklepu.
- Oh.. już widzę jak wymawiają Polskie słowa.. - zaczęłam się śmiać, a blondynka ze mną.
Wstałyśmy z ławki i podążyłyśmy do sklepu. Stali tam oczywiście nasi chłopcy. Kupujący. Loganowi szło najlepiej, a najgorzej Jamesowi. Cały czas coś źle wymawiał, nie próbując nawet się postarać. W końcu chłopcy wyszli, a my dwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Ejj, czemu się śmiejecie? - spytał zbity Kendall.
- Oh, nie umiecie Polskiego. Temu - ledwo co utrzymałam się na ziemi.
Poczułam, że ktoś mnie przytula. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego kochanego Logana. Pocałował mnie w policzek, po czym oparł głowę na moim barku.
- Nie za wygodnie Ci, skarbie? - spytałam, a ten tylko się uśmiechnął.
Wszyscy na nas patrzyli. Miałam ochotę im coś wykrzyczeć, ale Logan mnie uspokaja. Gdybym mogła to bym usnęła, ponieważ chłopak mruczał mi do ucha. W końcu wszyscy się rozeszli, a my powoli wróciliśmy do domu. Od razu zażyłam kąpieli. Wlałam do wanny ciepłej wody. Rozebrałam się i zanurzyłam się w ciepłej cieczy. Powoli zamknęłam oczy. To wszystko mnie odurzało i odpłynęłam. Wszystko przed moimi oczami... Polska... ojciec... wszystko.. i nagle obóz z chłopakami.. Logan.. tak..Logan. To jak ta jedna dziewczyna powiedziała, że wyglądamy słodko razem.. wszystko jest dziwnie poukładane.. Nie.. albo.. Się pogubiłam. Tyle się zdarzyło spraw...
Z moich myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Zasnęłaś tam czy co? - kto inny mógł się o to pytać? No kto? Logan!
- Żyje.. zamyśliłam się.
Po tych słowach wyszłam z wanny. Wytarłam się i ubrałam w za dużą bluzę Logana, którą od niego podkosiłam i szorty. Wyszłam z łazienki i pokierowałam się do łóżka, w którym wylegiwał się mój chłopak.
- Czy to moja bluza? - spytał, gdy ułożyłam głowę na jego torsie.
- Tak. Teraz zauważyłeś?- zachichotałam.
Ciepło chłopaka i to, że co chwilę mruczał mi do ucha (to dziwne, ale fajne) spowodowały moje zaśnięcie.
************************************************
Przychodzę z rozdziałem! Będą co niedzielę jednak, mam za dużo nauki. Jak wam się podoba? ;D Veronica jest trochę zagubiona :\ XD Bye! ;*

niedziela, 1 lutego 2015

Ważna notka!!! Nie omijaj!!!

Ważna notka co do rozdziałów:
Brak mi trochę weny, mam tylko zarysy co do rozdziałów. Będę wstawiała rozdziały co sobotę. Jeżeli przyjdzie mi wena, będą częściej. 

czwartek, 29 stycznia 2015

Usunięty rozdział..?!

Hej ;*
Został usunięty rozdział 17. Dlaczego? :
Pisałam go na telefonie, nie wiedziałam jak to wygląda na ekranie laptopa bądź ekranie od komputera. Koleżanka zwróciła uwagę, przyjęłam to dobrze. Dzisiaj sprawdziłam ten rozdział. Tak! Wyglądał fatalnie. Usunęłam go. Jest pisany od początku i powinien pokazać się najpóźniej w sobotę.
Kocham was! xx

niedziela, 25 stycznia 2015

16. O, słodka Polsko.

** czwartek, godzina 18.
- Za 30 minut lądujemy na lotnisku imienia Fryderyka Chopina w Warszawie - obudził mnie stanowczy, męski głos. Przeciągnęłam ręcę do góry i wyjrzałam przez okno w samolocie. Dookoła chmury i pare budynków. Nuda. Alexa siedzi obok, ale też śpi. Wszyscy śpią w samolocie? Chyba tak. Podniosłam z kolan słuchawki i wsadziłam je do uszu. Leciała jakaś piosenka. Chyba Megan Trainor ją śpiewa, nie wiem. Odblokowałam ekran telefonu. Kurwa! 3 nieodebrane połączenia. Jestem w samolocie, nie zadzwonię. Włączyłam wi-fi i po chwili połączyłam się z siecią. Weszłam na twittera. Jakieś głupie zdjęcia..oo... Post od Logana : " Za 2 dni koncert w Polsce! To takie ekscytujące! Nie mogę się doczekać! @heffrondrive @jamesmaslow @carlospena @veronicaoffkw @alexavega" No,no. Ekscytujące? A czy ja wiem. Przesadza trochę, biedak. Ale nie.. Zobaczę go! Nareszcie. Wspaniale. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nagle dostałam wiadomość z messengera:
(Kendall-K)
K: Hej. I jak? Już wyruszyłaś? :D
J: . Tak. A co? 
K: Bo Twój 'chłoptaś' siedzi i cały czas o Tobie nawija.
J: Słodko, jezuu chce już sobotę.
K: On też się nie może doczekać. Chcesz z nim porozmawiać czy zostawić w niepewności?
J: Niepewność.
Nie otrzymałam niestety odpowiedzi. Ehh, szkoda. Dobra, zobaczysz go już jutro wieczorem.
- Ejj, z kim pisałaś? - spytała się blondynka siedząca obok.
- Z Kendallem.
- Uuu, zdradzasz Logana? 
- Dobrze się czujesz, Lexi?- spytałam jak najbardziej oburzona.
- Nooo, jasne - zachichotała.- Żartowałam.
- No, mam nadzieję.
Nagle usłyszałam stanowczy głos.
- Za 10 minut lądujemy, prosimy o zapięcie pasów.
Sprawdziłam swoje zapięcie. Wszystko zapięte. Jezuś! Zobaczę Logana, nareszcie. Strasznie za nim tęsknie. To dziwne, bo z moimi innymi się tak nie związałam. W sumie, on jest wszystkim co mam, przynajmniej tym najważniejszym. Najkochańszym misiem. 
Patrzyłam przez okno. Na jednym z pasów startowych startował samolot, tu biegł jakiś facet. Haha, śmieszne. Chłopaki powinni być teraz w drodzę na samolot, ehh. 
Po chwili wyszliśmy już z samolotu i skierowaliśmy się w stronę tej dziwnej taśmy na której były bagaże. Po krótkim czasie odnalazły się nasze walizki, różowa i czarna. 
- Taxi przyjedzie za parę minut, musimy poczekać - westchnęła PenaVega.
- Okay - westchnęłam.
Spojrzałam w stronę wejścia głównego. Czy..?! Czy to Logan?! I Carlos?! O ja pierdole, co oni wymyślili?! 
Henderson uśmiechnął się i po chwili ściskał mnie w swoim objęciu.
- Witaj, moja mała księżniczko - złożył pocałunek na moich ustach.
- Logan - szepnęłam.- Tęskniłam, kochanie.
Po plecach poklepała mnie przyjaciółka.
- Emm... Nie chce wam przeszkadzać zakochańce moje, ale jesteśmy w miejscu publicznym. 
Spostrzegłam się, że prawa ręka Logana dotykała mojego tyłka. Szturchnęłam go, a on się natychmiast opanował. Złapał mnie za rękę. W drugą dłoń wziął moją walizkę. Pokierowaliśmy się do taxówki, która pojechała gdzie? Do mojego starego mieszkania, którego nie sprzedałam. 
- Logan, ale ja nie mam kluczy - powiedziałam, gdy znaleźliśmy się przy drzwiach. 
- Ale ja mam. 
Włożył do zamka kluczyk i go przekręcił. Weszłam do mieszkania. Tyle wspomnień. Tyle złych wspomnień. 
Poczułam jak chłopak obejmuje mnie delikatnie od tyłu i całuje w ucho.
- A może przeniesiemy się do sypialni, co kotek? - wyszeptał.
- Logan, bo ja Ci chciałam coś..no..powiedzieć.
- Czy to bardzo ważne?
- Na pewno ważniejsze niż uprawianie seksu.
- Ehh, no okay - westchnął.
Usiedliśmy na kanapie obok siebie. Objął mnie ramieniem i pocałował w polik. 
- Nie zastanawiałeś się, że jesteśmy ju ż ze sobą około 2 miesięcy, a nigdy nie mówiłam Ci o rodzicach,ani nic?
- Czasami się zastanawiałem.
- Bo ... Jak miałam 3 lata moja mama miała innego mężczyznę. Traktował mnie jak powietrze, a jak mnie widział, to jak intruza. Kogoś, dla kogo nie ma miejsca. Jak miałam 7 lat moja mama zginęła w wypadku samolotowym. Ojczym winił i wini mnie o śmierć matki. Szybko znalazł sobie jakąś ździrę. Lafiryndę rodem z filmu porno. Nienawidziłyśmy się. Kiedy zrobiłam coś źle, biła mnie albo krzyczała na mnie,co doprowadzało mnie do dziwnych faz - przystanęłam. Logan przytulił mnie mocniej.- Gdy miałam 11 lat ojczym, ja i Karolina, bo tak nazywała się ta lasia, pojechaliśmy nad morze. Gdy oni całowali się na plaży, ja uciekłam do pokoju. Gdy wkońcu wrócili, Ojczym zabrał mnie do łazienki - w moich oczach pojawiły się łzy.- I mnie..zgwa...zgwałcił. Kazał nikomu nie mówić. Bałam się. Ale moja ciocia zauważyła moje dziwne zachowanie i zabrała mnie do siebie. Jakiś rok temu ojczym wznowił ze mną kontakt i wysyłał mi liściki z pogróżkami. Przestałam wychodzić z domu, studia zdawałam online, aż do obozu...
Otarłam oczy z łez. Chłopak przytulił mnie mocniej.
- Jesteś drugą osobą, z którą mam taki bliski kontakt.. Której pozwalam się dotykać od samego początku poznania..
- Moja kochana- wyszeptał.- Nie pozwolę nikomu by Cię skrzywdził, przysięgam.
- Logan, ufam Ci. Nie musisz przysięgać, wystarczy, że tu będziesz ze mną.
- Będę z Tobą - powiedział.- Czyli z moich planów nici? 
- Raczej nie, też tęskniłam - zachichotałam. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył delikatnie. Zaczęliśmy się całować. Rozbierać. Aż w końcu zaczęliśmy. 
** godzinę później.
Obudziłam się z głową na klatce piersiowej Hendersona. Wygodnie. Nie wiem, kiedy usnęłam. Jakbym straciła na chwile pamięć. Spojrzałam na podłogę. Pełno prezerwatyw. Co my do cholery robiliśmy?! O kur.. W naszych nogach leżała butelka Whiskey. To wszystko wyjaśnia. 
- Obudziłaś się? - usłyszałam głos mojego chłopaka. 
- Tak.. Loguś..co my robiliśmy? 
- Nie wiem... Ale chyba poszaleliśmy, kochanie- pocałował mnie w ramię. 
Chwyciłam z szafki nocnej telefon. Cholera, 30 połączeń od Alexy. Wybrałam jej numer i zadzwoniłam.
- No heej, żyjecie?! - usłyszałam głos przyjaciółki.
- Nie wiem. Ale raczej poszaleliśmy. 
- Moje gołąbki. To ja nie przeszkadzam. Paa.
Rozłączyłam się. Wyłączyłam telefon. Położyłam głowę spowrotem na torsie Hendersona. 
- Mmm, kotek.. - pocałowałam go.
- Taak, moja mała księżniczko? 
- Nic. Chciałam się upewnić czy jesteś.  
Wtuliłam się i zasnęłam.
*Logan*
Jezu.. Domyślałem się, że ma nieciekawą historię, ale, że aż tak?! Już wiem, dlaczego nienawidzi, gdy ją opuszczam. Zabije tego gnoja, co ją zgwałcił. Adres jeszcze pamiętam, rano się tam wybiorę. Nie będzie tak milutko. 
Spojrzałem na zegarek. Prawie 21. Veronica już usnęła, a ja rozglądam się po suficie. Moja mała księżniczka. Ten chuj pożałuje. 
** Następny dzień
Obudziłem się o 6 rano, co jest dla mnie nowością, ale to normalna godzina podczas trasy. Za parę godzin próby, o matko. Nie wyrabiam. Jeszcze James! On jest z tej bandy najgorszy. Wsumie nie wiem czemu tak nie znosi mojego i Veronici związku. Ale to James, wiecznie skupiony na sobie. Jedyny poważny związek miał z Halston, ale to było daaaawnoo, dawno temu. Teraz tylko łazi po pubach i podrywa laski. Pewnie mi zazdrości. Ale duma mu nie pozwoli. 
Dziewczyna leżała obok mnie, więc bez problemu mogłem wstać. Wziąłem z podłogi moje bokserki i je założyłem. Ubrałem się. Kur... Przecież nie ma nic w lodówce. Mam trochę kasy przy sobie, więc pójdę do sklepu. Zostawiłem kartkę i wyszedłem. Gdy wyszłem na ulicę zaczepiła mnie dziewczyna. Fanka. Podpisałem jej kartkę ze zdjęciem i strzeliłem focie. Po tym od razu wszedłem do sklepu. Kupiłem sok pomarańczowy, bułki i dżem. Veronica uwielbia kanapki z dżemem. Kurde, nie łapie się w tych polskich literach. Są śmieszne i trudne do wymówienia. Ale jak masz polskie korzenie i mieszkasz z Polką to jest minimalnie łatwiej. 
Po chwili znów znajdowałem się w budynku. Drzwi były otwarte, co znaczyło, że dziewczyna wstała. Gdy wszedłem pomieszczenia ujrzałem Veronice oglądającą wiadomości w tv. Ten śmieszny Polski głos. 
- Heej, byłem w sklepie- przywitałem ją całusem w polik.
- Mmmm.
- Zrobię śniadanko - oznajmiłem i pokierowałem się w stronę kuchni. Wyjąłem bułki i słoik z czerwonym czymś. Poszukałem noża, talerza i szklanek. Rozlałem sok. Przekroiłem bułki i posmarowałem je dżemem. Położyłem jedzenie na talerzu. Zaniosłem szklanki i talerz do pokoju i postawiłem na stoliku. Usiadłem obok dziewczyny i ją objąłem.
- Może być takie śniadanie? - spytałem. 
- Mmm.. Tak, może - lekko się zaśmiała.
Zjedliśmy śniadanie. Muszę przyznać, że bułki z dżemem najlepiej mi wwychodzą, haha. 
- Muszę wyjść na miasto, okay? - spytałem jakby o zgodę.
- Okay - odpowiedziała i się uśmiechnęła.- Ja też miałam gdzieś wyjść.
- Gdzie?
- Oh, poszukać mojej starej znajomej, Zuzy.
- Tylko się nie zgub - roześmiałem się.
- Bardziej bym się martwiła o Ciebie, słońce - uśmiechnęła się szyderczo.
Nie odpowiedziałem. Wyszedłem z pomieszczenia i po chwili znalazłem się na ulicy. Jej ojczym mieszka w jakiejś kamienicy, w pokoju 17. Za nic nie pamiętam ulicy, ale sobie poradzę. Po nazwisku.
   30 minut później doszedłem do kamienicy. Ostatniej. Jeżeli tutaj nie zastanę tego cwela, to się zabije! On musi dostać za swoje. Chuj jebany. Jak można coś takiego zrobić?! Mam nadzieję, że nie zrobił tego nikomu innemu. 
Znalazłem się przy drzwiach z numerkiem 17. Mam nadzieję, ze tu będzie. Zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzyła mi kobieta. Miała mniej więcej około 40 lat, farbowana blondi, ciemne oczy. Była ubrana w różową mini, co przyprawiało mnie o wymioty.
- Czegoś tu szukasz, chłoptasiu? - spytała przesłodzonym, wysokim głosem.
- Tak, szukam. Andrzeja Kwiatkowskiego. Zastałem?
- Endrju - pisnęła.- Jakiś dzieciak do Ciebie. 
- Mógłbym wejść? - uśmiechnąłem się. Miałem w głowie plan. 
- Jasne.
Blondzia wpuściła mnie do pokoju. Po chwili na przeciwko mnie stanął mężczyzna. Był niższy ode mnie, gruby, niemal łysy.
- Ty..Karcia.. To ten chłopek Veronici. Logan, o ile pamiętam.
Uśmiechnął się. Cholera. Moje nerwy.. Zaraz nie wytrzymam!
- Jesteś zwykłym chujem! Zgwałciłeś Veronicę! Wstrętny chuj! - przywaliłem mu z pięści w twarz. Upadł jak kłoda na panele. Kopnąłem go pare razy w brzuch.
- Ale się dobraliście! - roześmiał się. - Veronica jest pustą dziwką, a ty? Hahahahah. Dobraliście się.
Kurwa, ten facet przesadza! 
- Możesz mówić o mnie co co chcesz,  ale nie możesz tak nazywać Veronici! Ty jej w ogóle nie znasz! Ty jebany zboczeńcu!
Rzuciłem na niego szklanką po czym wybiegłem z budynku. Nie mogę się tak pokazać Veronice, przecież się rozpłacze. Muszę iść do chłopaków. Pokierowałen się do hotelu o nazwie " Panorama" tutaj chyba powinni być. Stanąłem przed recepcjonistką i spytałem: 
- Kendall Schmidt, Carlos PenaVega, James Maslow. Które mieszkanie?
- 23. Na 4 piętrze.
Wszedłem do windy i wcisnąłem guziczek z "4". Od razu znalazłem się na właściwym piętrze u odnalazłem pokój. Zapukałem, otworzył mi Kendall.
- Ooo, hej Logan. Wejdź.
Posłusznie wszedłem. Usiedliśmy na kanapie i zaraz dołączyła do nas reszta.
- Co cię tu sprowadza? - zaśmiał się Carlos.
- Wczoraj dowiedziałem się historii Veronici - Maslow przewrócił oczami.- Była okropna. Nie będę wam dużo opowiadał, ale jedno jest ważne. Zgwałcił ją ojczym. Osobiście dzisiaj wybrałem się do tego chuja. Otworzyła mi jego dziunia. Wygarnąłem mu, ten upadł. Nazwał ją dziwką, a na mnie nie znalazł słowa.
- Haha, wspaniale - roześmiał się Maslow.
- Niby z czym?- uniosłem brew.
- Bo to śmieszne, nalałeś gościa -James ze śmiechu spadł z kanapy.
- Logan.. Wyobrażasz sobie jaka będzie afera jak paparrazzi się dowiedzą?! Myślisz w ogóle?! - uniósł się Schmidt.
- Nie mogłem tego tak zostawić! - krzyknąłem.- Nie znacie jej historii! A po za tym, tylko Carlos by zrozumiał mnie w tej sytuacji.
- Haha, bo co? Bo macie laski? 
- Bo jesteśmy w poważnych związkach z kobietami, które są dla nas ważne! 
- James - zaczął blondyn.- On ma racje. Ja nie mam dziewczyny od paru lat, a ty byłeś w poważnym związku z Halston, a to było dawnooo temu!
- Ooo, teraz każdy jest po stronie tego ciecia? - James wskazał na mnie palcem.
- James.. - Carlos próbował uspokoić kumpla.
- Nie ma James! Idę do jakiegoś pubu, nie mam zamiaru tu siedzieć. Nara!
**Veronica**
Siedziałam jeszcze chwilę po tym jak Logan wyszedł. Muszę odnaleźć Zuzę. Ciekawe, czy jeszcze jest w Warszawie. Mam nadzieję, że tak. Wyjęłam telefon. Znalazłam numer z nazwą " Zuza ". To chyba ona. Zadzwoniłam.
- Halo? - usłyszałam głos dziewczyny.- - Hej, Zuza? 
- Tak, Vera?? 
- Tak! - odpowiedziałam.- Jesteś w Wawie? 
- Taak, a co?
- Też jestem w Wawie. Spotkanie, jak kiedyś?
- Jasne. Za 20 minut w Starbucks koło twojego mieszkania?
- Jasne, pa.
Rozłączyłam się. Nareszcie zobaczę moją starą kumpelę. Kiedyś ona mi we wszystkim pomagała. Ale jak zaczęłam jeździć na koncerty i zamieszkałam z ciocią musiałyśmy na trochę urwać kontakt. Nie widziałam jej dawno, nie wiem czy ją poznam. Jak się dowie, że chodzę z Loganem, to odpadnie. Haha. 
Dobra. Przebrałam się. Zabrałam wszystko (telefon, portfel) i wyszłam. Po chwili siedziałam już w Starbucks czekając na przyjaciółkę. Po chwili przyszła do mnie niska ciemna blondynka.
- Veronica?! - powiedziała, a ja wstałam.
- Zuzka?? 
Uścisnęłyśmy się i pocałowałyśmy w policzek jak kiedyś. Usiadłyśmy i zamówiłyśmy po kawie.
- Gratuluje związku - zaczęła.
- Nie wiedziałam, że przeglądasz moje profile i plotkarskie.
- Czasami się zdarza - zachichotała.- No to jak u Ciebie i Logana? Czemu jesteś w Polsce??
- Nie jestem sama. Są też chłopaki i Alexa. BTR ma koncert tu i we Wrocławiu bądź Krakowie.
- O mamusiu. Szkoda, że nie mam biletu. Chciałabym zobaczyć chłopaków i poznać Jamesa.
- Hmm, da się załatwić. To jeden telefon. 
- Na prawdę?? Dzięki kochana.
Odeszłam od stolika i zadzwoniłam do Logana. Poprosiłam o bilet i wejściówkę na koncert. Musiałam mu wytłumaczyć, ale się zgodził. Po rozmowie wróciłam do przyjaciółki.
- I co?? - od razu rzuciła.
- Załatwione, podziękujesz Loganowi.
- Okay, a jak tam w waszym związku? 
- Idealny związek? Czy ja wiem. Była jedna akcja, ale ogólnie jest wspaniale. 
- A w łóżku? - szepnęła.
- Najlepiej. 
Teraz chciałam się do niego przytulić, mogła nie wspominać o łóżku.
- Hmm, to dobrze. A kiedy ten koncert? - spytała.
- Jutro o 20. Na Torwarze. Przyjdź do mnie to pójdziemy jeszcze może na próbę. Okay? 
- Okay.
- A ty masz chłopaka? - upiłam łyk kawy.
- Niee,ale się podkochuje..
- W??
- W Jamesie! Wiem, to głupie! 
- To nie głupie.. Na prawdę! Nawet macie wiele wspólnego..
Rozmawiałyśmy jeszcze przez godzinę po czym udałyśmy się do mojego mieszkania.
________________________________________
No i jest! :) Rozdział wydaje mi się nawet długi, więc mam nadzieję, że jest okay.
xx



poniedziałek, 12 stycznia 2015

15. Niemiłe spotkanie z Mackenzie

* Logan *
Wczoraj z godzinę po koncercie do Carlosa zadzwoniła Alexa. Słyszałem, że rozmawiają o mnie i o niej. Wysłałem więc sms.
Nie wiem co ona brała z tą Alexą. Pominę to. James i Kendall nie lubią, wręcz nienawidzą jak rozmawiamy w trasie o dziewczynach. Naszych. To są single, nie zrozumiesz. Mieliśmy dzisiejszy dzień wolny na zwiedzanie, więc ja i Kendall postanowiliśmy znaleźć w Denver jakiś fajny skatepark. Niestety, był jeden fajny, ale okupowały go 14-latki. No cóż. Po godzinie szukania jakiegoś miejsca znaleźliśmy jakąś rampę i długą, asfaltową drogę w sam raz. Miałem sporo czasu na przemyślenia, czego nienawidzę.
- Logan - usłyszałem głos Kendalla.
- Tak?
- Wiesz, mam prośbę. Do Ciebie i Jamesa.
- Eh.. znowu się zacznie.
- Nie kłóćcie się.
- Jakby ktoś obrażał Twoją dziewczynę.. To nie jest przyjemne. Szczególnie jak bardzo ją kochasz.
- Ee, Logan odwróć się.
Wykonałem polecenie. Zobaczyłem coś okropnego. Co ona do cholery tu robi?!
- Loguś! Skarbie! - brunetka prawie wskoczyła mi na ramiona, ale odepchnąłem ją.
- Kurwa, Makenzie - szepnąłem,
- Kochanie, nie widzieliśmy się tyle.
- Zapomniałaś? Zerwałem z Tobą ponad rok temu!
- Oh, nie pamiętam.
- Nie mam zamiaru być znowu z Tobą - warknąłem.- jestem w o 10000% lepszym związku.
- Z tą szmatą? - roześmiała się.
- Nie nazywaj jej tak. Bo sama lepsza nie jesteś.
- Jestem, jestem.
- Kurde! Weź się odwal - już nie wytrzymałem.- Jesteś jak każda, a Veronica taka nie jest. Udawałaś, że Cię interesuję. Myślałaś o sobie. Chciałaś dla siebie jak najlepiej. Ale Veronica taka nie jest. Ona nie przejmuje się sobą i swoim wyglądem. Ona w ogóle jest przeciwieństwem Ciebie! Jest lepsza. Wiesz, wypierdalaj. Nie chce Cię bić bo jesteś siostrą Alexy i też nie chce spiny w zespole.
- Dobra, dobra. Ale pożałujesz tego, Henderson.
Odwróciła się na pięcie i szybko zniknęła z moich oczu. 
- Stary, kurde. Miało jej tu nie być! - wykrzyknąłem.
- Miało. Nawet tak umówiliśmy z mennaggerem. Ale ona przyjechała! Ona ma jakiegoś świra. Lepiej wynajmnij Veronice dobrą ochronę.
- Eh, może i masz rację. Wracamy? 
- Jasne.
Wzięliśmy nasze deski poszliśmy w stronę hotelu. Gdy weszliśmy do pokoju Carlos gadał z Alexą, a James? Leżał na łóżku. Dziwne, zawsze w takim czasie podrywa jakieś dziewczyny. Usiadłem na swoim łóżku i wyjąłem telefon. Przeglądałem twittera w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Ale nic. Veronica też nie dodała żadnego twitta. Nagle oberwałem poduszką. Był to znak od Jamesa.
- Stary, a ty co? Twitt'ów swojej lasi szukasz? - zaśmiał się.
- Zamknij się, James - usłyszałem głos Carlosa. - To się robi na serio nudne.
- Mi to przynosi nadal szczęście.
Kiedy koniec tej cholernej trasy?!
** Następny dzień
*Veronica*
O godzinie 8:15 obudził mnie budzik. Zwlekłam się leniwie z łóżka. Wykonałam parę przysiadów i wyjęłam z szafy/garderoby ubranie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umalowałam się, ubrałam i uczesałam. Wzięłam telefon i zeszłam na dół. Pokierowałam się do kuchni. Wyjęłam z niej sałatkę, którą zrobiłam poprzedniego dnia. Zjadłam ją i usiadłam na patio. Miałam jeszcze chwilę czasu. Na szczęście Logan zostawił klucze od auta i mogę pojechać do mennaggera. Podobno przyjdzie jakaś babka, która ma uzgodnić wszystko. Spojrzałam na telefon. Prawie 9:00. Weszłam do domu. Wzięłam z małej komody w salonie kluczyki i wyszłam. Po 20 minutach byłam w studiu. Zaparkowałam samochód na parkingu i weszłam do budynku. Mennegger siedział przy stoliku z jakąś panią.
- Dzień dobry! - krzyknęłam jakby.
- Oo, Veronico, to jest pani Stone. 
- Hej - szepnęłam.
Skądś kojarzyłam tą kobietę. Miała rude, średniej długości włosy i ciemne oczy. Kurwa! Ja ją kojarzę.. Tylko skąd. 
- Usiądź - powiedział mennagger.- Przyniosłaś teksty? 
- Jasne- odpowiedziałam.
Wyjęłam z torby zeszyt. Znalazłam kartkę z tekstem i podałam kobiecie. Przyjrzała się uważnie. Po czym powiedziała:
- Skąd ty masz pomysły na takie piosenki?
- Oh, jakoś tak przychodzi - westchnęłam.
**
Spędziłam w studiu następne 4 godziny. Stone chciała wprowadzać poprawki co do moich tekstów, oczywiście się nie zgodziłam na zmiany. Omówiliśmy jeszcze parę rzeczy po czym wróciłam do domu. Za jakiś czas mam się zjawić na nagrywanie piosenki, sesję i teledysk. Mam nadzieję, że wszystko się uda. 
Siedziałam na patio obserwując jak zwykle to co dzieje się w ogrodzie. Co chwila przed oczami przelatywały mi ptaki. Czekałam ze zniecierpliwieniem na telefon Logana. Ale nic. Dobra, jest w trasie i nie ma czasu, zrozum to. To normalne. Poczułam przechodzące mnie dreszcze wywołane przez silny nawet wiatr. Wstałam ze schodka i weszłam do domu. Cisza. Nie lubię tego. Za cicho! Chce już by wrócił. To dziwne, jak można pokochać jednego człowieka. W sumie nie dziwię się. Ufam tylko 3 osobom na świecie,a on jest tą pierwszą. Jestem zła na siebie, że nie mówię mu całej prawdy. Muszę mu to powiedzieć, ale on wtedy może mnie zostawić i będę musiała wrócić do tej cholernej Polski. A tego nie chcę. 
Usiadłam na kanapie, przykryłam się kocem i włączyłam telewizję. Po chwili usnęłam.
*************
Wiem, że rozdział jest bardzo krótki, ale nn będzie dłuższy!
A więc, mam ferie. Ale jest minus. Przez 10 dni nie mam laptopa i muszę poradzić sobie z telefonem. Jak są jakieś wpadki w tekście to przepraszam 

środa, 7 stycznia 2015

Trochę co do nowych rozdziałów raz jeszcze :)

Pisałam pod poprzednim rozdziałem o postach, ale okay :)
Przez ostatni dłuugi czas nie dodawałam postów. Brak weny, brak czasu. Po prostu wolałam spędzić czas wolny pod kocem i książką lub telefonem z włączonym opowiadaniem - też z Big Time Rush :).
Teraz mam tydzień szkoły ( co najgorsze w sobotę!) i przeczuwam jakiś test :) Muszę też robić projekt na angielski. W ten czas raczej nie pojawi się nowy wpis, choć wolałabym by tak nie było, kochani. Mam też testy próbne i spiny nauczycieli poprzez punkty. Ale to pominę ze szczegółami. Niedługo zaczną się ferię (2 tygodnie!) i w tym czasie pojawią się nowe rozdziały, ponieważ mam wenę. Pomysły cały czas wędrują po mojej głowie i w zeszycie :) Z 2 częścią opowiadania, po niespodziance. Tak, tak. Zdradziłam wam trochę, przepraszam :) Jeżeli będę miała meeega wenę poprowadzę drugiego bloga z opowiadaniem! :) Ah, no i zapomniałabym :) Jest nowy rok, a ja nie złożyłam życzeń! Życzę wam duuużo szczęścia w nowym roku i przyjaciół, bo to najważniejsze. Pieniędzy, zdrowia dużo, dobrych ocenek/sukcesów w tym w czym się tam zajmujecie :) No i co by tam? Ah :) Jeszcze więcej tego czaru Big Time Rush, dzięki któremu jesteśmy Rushers :) Kocham <3
Pozdrawiam! ;*
Wasza Wera xD :) ♥

wtorek, 6 stycznia 2015

14. Maslow, zadzierasz z niewłaściwą osobą.

*Logan*
Patrzyłem przez okno na oddalającą się sylwetkę Veronici. Około miesiąca spędze z nimi. Eh.
Gdy dziewczyna zniknęła z moich oczu, usiadłem na kanapie obok Carlosa.
- Zauważyliście - zaczął James. - Odkąd Logan poznał Veronice ostro się zmienił?
Ja? Zmieniłem się? Haha, może jeszcze na gorsze, Maslowie.
- Z Carlitem było tak samo - Kendall wskazał palcem na Carlosa.
Przewróciłem oczami. Temat sobie znaleźli! To chyba moja sprawa, czy się zmieniłem. Choć wcale tak nie jest.
- Haha. Nasz, wsumie nie nasz, Misio Logie zaczyna dorastać. Jak tam sprawy intymne, Henderson?
- Zamknij się, Maslow. Jesteś taki głupi, ale nie... Ty po prostu mi zazdrościsz!
- Niby czego? Tej zdziry? Haha, nie rozśmieszaj mnie. Jest z tobą dla sławy i pieniędzy.
- Kłamiesz w żywe oczy.
Nie no! Tego zawiele! Nazywać moją dziewczynę zdzirą.
- Wiesz co, Maslow. Tak ty zazdrościsz mi tego, że jestem szczęśliwy. Pamiętacie? Jak Carlos przedstawił nam Alexe? Było tak samo, tylko James był milszy, bo by stracił przyjaciela! Tak, ty zazdrościsz. I się boisz. Tak, to wyczuwalne! Maslow, zadzierasz z niewłaściwą osobą.
- Haha, naślesz na mnie swoją Veroniczce? Ooo, już się boje, Logan. Nie graj takiego kozaka.
Chwyciłem szklankę z colą. Podeszłem do Jamesa i rozlałem mu cole na głowie.
- Ty idioto!
Mina Maslowa rozśmieszyła nie tylko mnie. Kendall krztusił się ze śmiechu, a PenaVega zwijał się na podłodze. Usiadłem na kanapie i uśmiechnąłem się, a wtedy 24- latek pobiegł do łazienki.
- Nagrabisz sobie - powiedział Kendall.
-  Ma jej nie obrażać.
***
Nagle usłyszałem krzyk, który wyrwał mnie ze snu. Od razu podniosłem się z łóżko-kanapy. Ku moim oczom ukazał się nie kto inny jak James Maslow.
- Kurwa! -krzyknął brunet.
- Jakie miałeś plany, panie Maslow? -spytałem.lWiedziałem, że moje przebudzenie się zniszczyły jego podstępki.
- Ale to nie oznacza końca! - odstawił szklankę z wodą i udał się w stronę swojego łóżka, które znajdowało się za kotarą.
- Oj, Maslow. Numer z ręką i wodą? Nie za stary jesteś na to?
Jednak nie usłyszałem odpowiedzi od bruneta. Walnąłem głową o poduszkę i przykryłem się czymś przypominającym kołdrę. Myślami byłem w LA. W swoim domu. A ona leżała obok.
*Veronica*
O godzinie 8.³² obudził mnie budzik. Taka nie równa godzina, ale okay. Rozejrzałam się po pokoju. Bez niego było tak pusto. Głośno westchnęłam, po czym znowu przykryłam się kołdrą. Zamknęłam oczy. Pierwsza trasa Logana na tak długo. Co ja będę robić? Muszę zrobić sobie plan dnia. Po 30 minutach leżenia swlekłam się z łóżka. Podeszłam do szafy, wyjęłam ubrania i pomaszerowałam do łazienki. Po godzinie ( tak, tak. bardzo dłuuugo) byłam gotowa do życia. Przynajmniej z wyglądu.

Wzięłam z komody telefon i wyszłam z sypialni. Pokierowałam się po schodach do salonu. Usiadłam na kanapie. Zobaczyłam, że ekran telefonu się podświetla.
- Hej kochana! - usłyszałam kobiecy głos.
- Witaj, Alexa - odpowiedziałam.
- No to co? Zakupy?
- Jasne.
- Gotowa?
- Tak, tak. A ty?
- Też, hehe. Wpaść po Ciebie?
- Tak jak byś mogła.
- Mogę. Więc wpadnę za 20 minut, okay?
- Okay.
Rozłączyłam się. Wzięłam torbę i spakowałam do niej rzeczy, potrzebne na zakupy. Czyli portfel z dużą ilością pieniędzy i telefon. Wyszłam na dwór i zamknęłam drzwi. Usiadłam na schodku i rozglądałam się na boki. Gdy w końcu usłyszałam nadjeżdżający samochód PenaVegi wyszłam przed dom. Weszłam do samochodu i przywitałam się z przyjaciółką.
- Do jakiego Centrum? - spytała.
- Nie wiem. Wiesz, że się nie znam.
- Okay.
Po 10 minutach samochód blondynki stanął pod wielkim budynkiem. Dziewczyna wyjęła z półki portfel i wyszła z samochodu. Ja też wyszłam. Skierowałyśmy się do głównego wejścia.
- Hej, uśmiechnij się - usłyszałam za sobą. To nie była Alexa. To był ktoś kogo znam. Przystanęłam i rozejrzałam się. Zobaczyłam uśmiechającego się szeroko, ciemnego blondyna.Kurwa, tylko nie on.
- Lexi, dogonię cię - powiedziałam w stronę dziewczyny, a ta odeszła.
Podeszłam do chłopaka.
- Noo, nie poznajesz starego kolegi? - uśmiechnął się szyderczo.
- Michał, jak mnie znalazłeś? Przecież mogłam być w każdym centrum handlowym, parku.
- Eh, nie ważne. Gdzie Twój kochaś?
- Kochaś? Nie znasz, nie nazywaj.
- Oh, dobra. Twój "chłopak"/
- Ten "chłopak" ma imię.
- Okay. Gdzie Twój Logan?
- W Trasie, a czy to takie ważne..? A po za tym, po co tu przyjechałeś?
- Oh, odegrać się i Cię odzyskać.
- Odzyskać? Byliśmy razem może ze 2 lata temu!
- Oh, i tak będziesz moja. A ten idiota mi w tym nie przeszkodzi.
Prychnęłam tylko i odwróciłam się na pięcie. Pobiegłam szukać blondynki. Znalazłam ją w jednym ze sklepów oglądającą biżuterię. Ale nie mogłam nawet z nią porozmawiać, bo zaczął dzwonić mój telefon. Na szczęście, to Logan. Odeszłam na bok i odebrałam:
- Witaj księżniczko - przywitał mnie jego ciepły głos.
- Hej słońce - uśmiechnęłam się do siebie.
- Co robisz?
- Jestem z Alexą na zakupach.
- Tylko mi pod samochód nie wpadnij.
- Niee, nie mam zamiaru. Już tęsknie.
- Nom, ja też. Dobra, muszę kończyć. Kocham?
- Kocham.
Rozłączyłam się. To nasze "Kocham? Kocham" było ważne. Ponieważ obydwoje uznajemy to słowo za wielkie i ważne. Ja go bardzo kocham, więc używam tego słowa. Schowałam telefon do torebki i wróciłam na shopping z Lexi.
** godzinę później
Nareszcie koniec zakupów. Alexa ogląda jedną bluzkę godzinę. Byłyśmy trochę zmęczone, więc usiadłyśmy przy jakimś stoliku w kawiarni. Zamówiłyśmy lody i kawę. Oczywiście nie obeszło się bez gadania.
- Noo, kochana. Jak tam pomiędzy Tobą a Logim?- spytała.
- Dobrze, a jak ma być?
- Pewnie chcesz już końca tej cholernej trasy?
- Tak, a ty?
- Też. Nie lubię tras.
- Tak, ale ja go zobaczę..
- Jedziesz na koncert?
- Tak, do Polski. Będzie za tydzień. Mam wizytówkę vip..
- Logan jest dla Ciebie taki kochany...
- Tak.. dlatego za nim tęsknie.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko wyjęła telefon i napisała do kogoś sms'a. Ciekawe do kogo.... Wzięłam ostatni łyk swojej kawy. Spojrzałam na blondi, która śmiała się pod nosem.
- Co zrobiłaś? - spytałam.
- Oh, nie ważne. Jeszcze mi kochanie, podziękujesz.
- Hm.. ciekawe co nabroiłaś.
- Haha, no to co. Gdzie teraz idziemy?
- Nie wiem. A gdzie mamy iść?
- Hm... do domu?
- Jak wolisz. Ale do czyjego? - zaśmiała się.
- Ja idę do domu Logana.
- Ale ty wiesz, że to Twój dom?
- Jeszcze nie mogę tego powiedzieć - mruknęłam.
- Oj, weź.  Mogę zanocować?
- Jasne.
** 2 godziny później.
Po naszej pogawędce wpadliśmy do domu Carlexy po ciuchy i do domu Logana. Obejrzałyśmy jakieś filmy. Wieczorem zrobiłyśmy sobie babskie gadki.
- Ej, czemu mówisz, że to mój dom? - w końcu spytałam.
- Bo to wiadome, że będziesz panią Henderson.
- Nie wiadome!
- Oh, przestań. Pasujecie do siebie. Te same nawyki.
- Na przykład?
- Pijecie nadmiar kawy, śpiewacie gdzie popadnie. Wymieniać dalej? Obserwowanie ludzi..
- Okay, okay. Ale to o niczym nie świadczy.
- Ale ogólnie.. bo tak przypadkiem spotkalibyście się na obozie. Od razu przecież między wami zaiskrzyło.
Rzuciłam w nią poduszką, bo ma cholerną racje.
- I w ogóle.. przecież widzę jak się zachowujecie w swoim towarzystwie..to słodkie. Na prawdę.
- Może i masz rację. Że pasujemy, nie to, że słodko.
- Ale jesteście słodcy. Najsłodsza para.
- Może..
- Nie, może ale na pewno! Chodź oglądać nagranie z 1 koncertu. Carlos mi wysłał.
- Okay.
Oglądałam ten filmik. Chciało mi się płakać, bo widziałam, że Logan uszczęśliwia miliony fanek, ale to co usłyszałam na samym końcu.. Po koncercie z backstagu. W sumie z garderoby. Kłótnia pomiędzy Jamesem, a Loganem. Jak Logie mnie bronił. Nie, on jest wspaniały. Ale dokładnie nie zrozumiałam, co mówili. Tylko małą część.
* Następny dzień rano *
Obudził mnie dzwonek telefonu. Był to sms od Logana na , który szybko odpisałam:
- Hej, co to było? - spytała się mnie Alexa.
- Sms..
- Z rana? Od kogo? 
- A od kogo..od listonosza, wiesz..
- Haha, serio?
- Tak, ten listonosz ma na imię Logan i nazywa mnie księżniczką. Tak, listonosz.
- Hahaha.
Nie mogłam już wyleżeć w łóżku, więc wstałam. Wyjęłam z szafy ubranie i pokierowałam się w stronę łazienki. Po 30 minutach, wyszłam.
Blondynka siedziała na łóżku i obserwowała mnie.
- Gdzie idziesz, że się tak wyszykowałaś? 
- Nigdzie? Chce się przejść. Po prostu.
- Idę z Tobą. 
- Spokojnie, przeżyje. Haha.
- Ale jeżeli nie przeżyjesz nie biorę za Ciebie odpowiedzialności!
*****************************************************
No więc jest rozdział 14 :) Mam wenę, ale trudno mi to pisać, bo mam mało czasu. Zbliżają się ferie i powinny się pojawić min. 2 rozdziały :) Eh.. rozdział by się pojawił wcześniej, ale wena przyszła do mnie wraz z nowym rokiem, ale za "niby chamskie" zachowanie, dostałam tymczasową karę na kompa i teraz ona minęła :)