Batman Logo

piątek, 11 września 2015

19.

*Veronica*
Siedziałam na kanapie i popijałam herbatę. Miałam straszny mętlik w głowie. Nie wiedziałam co mogę myśleć o tym zdjęciu. Nie sądzę, by Logan mnie zdradził. Chociaż... Mackenzie jest ode mnie ładniejsza i za pewne mądrzejsza, ale ciut szalona. Dobra.. głupoty wygaduję. Co chwilę nerwowo spoglądałam na telefon, oczekując jakiegoś cudu. Nie myślałam, że zadzwoni, bo telefon jego leżał na komodzie, a od nikogo nie poprosi by zadzwonić. Przeczuwam rozmowę z nim dopiero po koncercie. Tak szczerze, martwiłam się o Logana. O to, że Mackenzie może mu coś zrobić. Wiedziałam, że jej głównym celem było zniszczenie mnie, ale takie niezrównoważone psychicznie osoby mogą zrobić wszystko. Westchnęłam głośno.
- Wszystko będzie okay - usłyszałam pocieszający głos Zuzy.
- Ja wiem - szepnęłam.- Szczerze to wolałam być na dworze niż w domu.
- Mówisz, masz. Przejdziemy się na Torwar.
Wiem co ona chce zrobić i szczerze nie podoba mi się ten pomysł. Chciałam teraz się po prostu przejść po parku ze swoimi myślami, a nie...
- Wiesz - zaczęłam.- To chyba nie jest najlepszy pomysł.
- Nie ufasz już mi?- zachichotała.
- Ufam - westchnęłam głęboko.- Chodźmy.
Schowałam telefon do kieszeni i podniosłam się z kanapy. Wyszłyśmy z budynku i podążyłyśmy w stronę Torwaru. Rozglądałam się na boki. Miałam obawę, że gdzieś spotkam Vegę. Za każdym razem gdy widziałam dziewczynę podobną do niej miałam drgawki. Próbowałam się uspokoić, ale się nie dało. W końcu doszłyśmy do budynku. Gdy weszłyśmy, od razu poczułyśmy chłód. Przywitałam się z miłą, starszą panią siedzącą w szatni. Szybko pokierowałyśmy się na halę. Zauważyłam chłopaków za sceną. Rozmawiali chyba, czy się kłócili.. nie wiem. Alexa przeglądała coś w telefonie. Podeszłyśmy do niej.
- Hej Lex - powiedziałam równo ze swoją przyjaciółką.
- Hej - odpowiedziała.
- Zuza to Alexa, Alexa to Zuza - przedstawiłam je sobie.
Podały sobie ręce.
- Jestem na maksa wściekła - wyznała PenaVega.- Przez moją siostrę.
Po tych słowach wiedziałam, że Logan mnie nie zdradził. Czułam, jak "kamień" spada mi z serca. Poczułam ulgę.
- Idę porozmawiać z Loganem - powiedziałam jednym tchem.
- Idę z tobą! - krzyknęła Zuza.- Poznam Jamesa!
- Tak, tak- westchnęłam.- Chodźmy.
Chwyciłam blondynkę za rękę i ruszyłam w stronę BTR'u. Pierwszy zauważył nas Kendall i do nas pomachał. Już wtedy myślałam, że moja przyjaciółka odleci.
- Hejka wam - powitałam ich z uśmiechem.
Na twarzy Logana przez chwilę był grymas typu "przepraszam", ale po chwili pojawił się uśmiech. Moja mordka jeszcze bardziej się ucieszyła. Spojrzałam na Zuzę, która patrzyła się na Jamesa.
- A to moja przyjaciółka Zuza - potrząsnęłam nią i pchnęłam w kierunku Maslowa. Ten się ledwo zdziwił, ale po chwili uśmiechnął. Veronica punktuje, baby! Haha. Zuza patrzyła cały czas na bruneta, Jak zahipnotyzowana! Czyli James jest hipnotyzerem? Sorry, na mnie nie działa. Poczułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam głowę i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. Logan. Błyszczące, czekoladowe oczy mierzyły każdy centymetr mojego ciała. Kiwnął głową, byśmy mogli porozmawiać na boku. Skierowałam się za chłopakiem.
- Chyba wiesz już o tym z Mack?- westchnął.
Nic nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam się śmiać. Ta cała sytuacja mnie śmieszy. Chłopak patrzył na mnie dziwnie.
- Naćpałaś się czegoś? - spytał po krótkiej chwili.
- Nieee.... - ledwo co powiedziałam przez śmiech.- Po prostu to wszystko jest śmieszne.
Znowu zaczęłam się śmiać. Ale teraz nie sama.
- Dobra, musimy się ogarnąć - podeszłam bliżej do chłopaka i pocałowałam go w policzek.
- Teraz mogę się uspokoić - zachichotał.- Więc wiesz, że to ona jest wariatką...?
- Tak, od dawna? - przekręciłam teatralnie oczami.- Chodźmy do nich.
Chłopak objął mnie ramieniem i pokierowaliśmy się w ich stronę. Zuza gadała z Jamesem, z czego bardzo się cieszyłam. Spojrzałam na zegarek. Prawie 16. Trzeba się niedługo zbierać szykować na koncert.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Zawieszenie bloga!

Hejka wam.
Zawieszam bloga..opowiadanie. Teraz BTR ma przerwę i nie mam weny z tego powodu. Piszę też drugie opowiadanie, o skokach narciarskich, to też ma coś do mojej weny. Mam nadzieję, że wena mi powróci i znów będę pisać rozdziały :)
Pozdrawiam ;*

czwartek, 19 marca 2015

Coraz rzadsze rozdziały.

Hejka wam! ♥
Chcę was poinformować o tym, że najbliższy rozdział będzie możliwe, że za 2 tygodnie. 1 kwietnia mam testy i muszę się jeszcze pouczyć. Po za tym mam dużo sprawdzianów w szkole, nauki coraz więcej i muszę się zajmować młodszym bratem. Później wynagrodzę to wam nowym blogiem z opowiadaniem (>> http://you-are-my-best-mistake.blogspot.com/ <<) 
Przepraszam, że nie będzie tego rozdziału w najbliższym czasie.
Do zobaczenia! xd ;*




środa, 4 marca 2015

18. Stary, co to za akcja z Mackenzie?

*Następny dzień*
Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. 6 rano.. o matko. Wcześnie. Ale w miarę wcześnie usnęłam co się dziwić. Muszę iść na zakupy, bo Logan za pewne dzisiaj złamie zakaz, po śniadaniu. Wstałam jak najciszej umiałam, by go nie budzić. Wyglądał na prawdę słodko. I jak zawsze, otwarta buzia. Co on robił przez sen? Boje się. Wyjęłam z walizki ubranie i szybko się wyszykowałam. Zostawię wszystko prócz kasy. Wyszłam z mieszkania i zakluczyłam drzwi. Wychodząc z budynku czułam czyiś wzrok. Dobra, ominę to. Szybko pokonałam różnicę parunastu metrów i znalazłam się w sklepie.
- Witaj, Veronico - przywitała mnie sprzedawczyni, którą dobrze znam.- Dawno Cię tu nie widziałam. Obraziłaś się?
- Dzień Dobry - obdarzyłam ją uśmiechem.- Nie! Na panią? Nigdy. Po prostu wyjechałam.
- Gdzie? - ciekawość to pierwszy stopień do piekła, proszę pani.
- Los Angeles, mieszkam ze swoim chłopakiem.
- Hm.. a jest może tak mniej więcej średniego wzrostu, ciemne włosy i czekoladowe oczy? - zachichotała.
- Dokładnie, taki słodziak. Był wczoraj tu w sklepie - teraz ja zaczęłam chichotać.
- Dobrze, to co podać?
- Hm.. wszystko co potrzebne na naleśniki - znowu czułam to uczucie. Jakby ktoś cię żarł wzrokiem. Zapłaciłam za zakupy, schowałam je do torby i wyszłam z małego budynku. Przechodząc na pasach mało co nie przejechał mnie samochód. Nie wiem jak to się stało. Nikt nie jechał, a tu nagle.. bum! Warszawo, pechu, witaj! Zaśmiałam się pod nosem. Szybkim krokiem weszłam do budynku w którym mieszkałam. Teraz. Przez te parę dni. Cały czas czułam czyiś wzrok na sobie. Pewnie mi się zdaje... Pewnie mucha mnie śledzi od 20 minut. Zaczęłam się śmiać. Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Mój ukochany jeszcze wylegiwał się w łóżku. Postawiłam zakupy w kuchni. Nalałam w szklankę wody i podążyłam do sypialni. Brunet leżał prawie cały zakryty kołdrą, więc go odkryłam.
- Wstawaj, śpiący królewiczu - powiedziałam, ale nic nie usłyszałam od Logana.
 No cóż sam chciał. Przekrzywiłam szklankę nad jego głową. Nim się obejrzałam cała ciecz się wylała, a chłopak wyskoczył z łóżka.
- Kobieto, oszalałaś?! - wykrzyknął i popędził do szafki po ręcznik.
- Możliwe - zachichotałam.- Ale przynajmniej wstałeś. Zaraz masz przecież próbę.
- Oh, dobrze, że mi przypomniałaś - uśmiechnął się.- Ale mogłaś mi po prostu powiedzieć, bym wstał!
- Mówiłam, ale masz za mocny sen.
- Taaa, jasne.. Nie ty jedna to wiesz. Brawo - burknął, jakby był na prawdę wkurzony.
- Aha, czyli mam do czynienia z chamskim, niewyspanym Loganem. Okay. Zrób sobie śniadanie- uśmiechnęłam się do chłopaka, a ten przewrócił tylko oczami.
- Ta, nie chce mi się. Zrobisz? - przeciągnął się.
- Nie! - krzyknęłam i wyszłam.
Żebym jeszcze ja we własnym mieszkaniu musiała mu robić śniadanie.. Skierowałam się w stronę kanapy i się na nią rzuciłam. Logan pewnie się spina.. tak jak ja... Mackenzie i koncert...Dobrze, koncert to norma.. dawał ich bardzo dużo.. bardziej ja się przy tym denerwuję. Przestawiłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po domu. Nie wiem czemu, ale chyba zostanę na zawsze w Polsce. Nie chce robić problemów Loganowi. Ta cała Mackenzie.. myślałam, że jest normalna. Nie, dobra. Muszę zerwać jakoś z Loganem. Przecież jak tak dalej pójdzie to prędzej czy później ta wariatka mnie zabije. Nagle do moich nozdrzy doszedł wspaniały zapach perfum Logana. Tych, które tak kocham. Z drzwi wyszedł brunet. Miał ułożone włosy i miał na sobie jedną z koszul, które uwielbiam. Mierzyłam każdy milimetr jego ciała.
- Nie rozbieraj mnie - zachichotał.- Chyba, że chcesz.
- Nie, nie chcę grubasie. Mmmm, użyłeś tych perfum.
- Tak - usiadł obok mnie.- To zrobisz to śniadanie?
Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam głowę w szyję, by wdychać ten cudowny zapach, Przez chwilę odurzałam się tą cudowną wonią, ale po chwili odsunęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Mmm, zaraz zrobię..
- Idealnie- mruknął i pocałował moją głowę.
** godzina 14:30.
Czekałam teraz w parku na Zuzę. Mam dla niej bilet i wejściówkę. Mam nadzieję, że uda mi się ją zbić z Jamesem. Nagle obok mnie usiadła uśmiechnięta blondynka.
- I co? Udało się? - spytała się, tupiąc przy tym nogą.
Zrobiłam smutną minę, a ona tylko westchnęła.
- Wątpisz we mnie? - spytałam.
- Masz?! - pisnęła.
Wyjęłam z torby bilet i wejściówkę.
- Tylko nie zgub - podałam jej.- Ani nie spal i tego nie zepsuj. Nie załatwię Ci drugiej.
- Dobrze, mamusiu - zachichotała, po czym schowała bilet i wejściówkę do torby.
Przewróciłam tylko oczami. Może i czasami mówię trochę jak rodzic, no ale bez przesady! Pamiętam jak kiedyś Zuza złamała nogę, wtedy byłam 'rodzicem' ale tylko wtedy. Zapadła cisza. Nienawidzę tego, gdy żadna z nas nie chce zacząć rozmowy.
- Cały czas przeczuwam, że dziś stanie się coś złego - westchnęła Zuza.- Obawiam się co do tego koncertu.
- Oj tam, oj tam. Przesadzasz. Jeden z lepszych dni. Dzisiaj koncert na jaki pragnęłam zawsze iść. Z A W S Z E. A teraz, to się udało. Koncert Big Time Rush. A to, że jestem dziewczyną Logana.. to spełnienie wszystkich marzeń.
-Oh, Okay. Ale wydarzy się coś złego- przystanęła.- Pamiętasz swój pierwszy koncert BTR?
-Jasne.


Październik 2011. Los Angeles.
Pod sceną roiło się od fanek i fanów chłopaków. Próbowałam się przecisnąć na sam początek, lecz nie dało to pożądanego skutku. Ochroniarze co chwile zwalali szalone fanki ze sceny, które za wszelką cenę próbowały rzucić się na chłopaków. Dla mnie marzenie się już spełniło - jestem tu. Zaraz będzie koncerty, nareszcie ich zobaczę. Chłopaków, dzięki którym się uśmiecham. Przede mnie przeciskała się nie za wysoka dziewczyna z rudymi włosami. Na jej twarzy był wielki "banan", a jej oczy były zapłakane.
- Czy coś się stało? - spytałam.
- Zobaczyłam Kendalla - wymamrotała.- Uwielbiam go. Stał parę metrów ode mnie.
- Zazdroszczę - westchnęłam.- Ja nie sądzę, że zobaczę chłopaków, albo chociaż Logana z tak bliska.
- Musisz uwierzyć w siebie- jej głos stał się pewniejszy i ciepły.- A wtedy wszystko jest możliwe.
- Nie wiem, czy we mnie została jeszcze wiara. Ale dziękuję Ci - posłałam jej serdeczny uśmiech, a dziewczyna mrugnęła okiem.
- Muszę iść. Jestem umówiona gdzieś tu ze znajomą. Pa!
Rudowłosa odeszła ode mnie. Podziwiam takich ludzi. Są zawsze uśmiechnięci. Nie tak jak ja. Uśmiecham się tylko, gdy widzę lub słyszę kogoś kogo kocham. A takich osób praktycznie nie ma. Słowa dziewczyny do mnie przemówiły. Postanowiłam przecisnąć się przez tłum. Po chwili stałam przy scenie, szczerze uśmiechnięta. Po bokach sceny były wielkie ekrany. Na nich widniały minuty do koncertu. 3 minuty. Za dużo czasu na rozmyślania. Rozejrzałam się po wielkiej hali. Pełno uśmiechniętych bądź płaczących osób. Przyglądałam się każdej z nich. Nie zorientowałam się, kiedy światła zgasły. 
- A o to przed wami Biiigg Tiiimeee Ruushhh! - krzyknął, nie wiadomo skąd, tajemniczy głos. 
Widać było, że po scenie poruszają się 4 osoby. 4 osoby, chłopaki, na których czeka ponad tysiąc fanek. Światła się włączyły i wszystkie skierowały się w stronę sceny. Chłopaki stali tyłem do nas, do Rushers. Już wtedy czułam, że po moim policzku emigrują pojedyncze łzy szczęścia. Tak cholernie szczęśliwa. Po chwili słychać było i muzykę. Zaczęli od Big Time. Nie powstrzymałam się od płaczu, a po sekundzie dołączyłam się do reszty Rushers i zaśpiewałam. Byłam tak szczęśliwa, że tu jestem.
Szczerzyłam się sama do siebie, gdy widziałam ich idealne ruchy ciała. Choreografia była taka trafna co do każdej piosenki i nuty, słowa. Przypatrywałam się jak głupia, prawie się śliniłam. Czułam wzrok niektórych dziewczyn na sobie, ale nie przejmowałam się tym. Właśnie spełnia się moje największe marzenie, po tym, by żyć normalnie, jak każda dziewczyna. Niestety, to marzenie się nie spełni. Chociaż...jestem tu. Tego chciałam. Jednak ktoś wysłuchuje moich godzinnych próśb o spełnienie mojego choćby jednego życzenia. Stałam teraz jak w transie. Muzyka brzmiała w moich uszach, a ja śledziłam wzrokiem czekoladowe oczy bruneta. Było w nich widać szczęście. Widok tych uśmiechniętych mordek pewnie to spowodował. Zamknęłam na chwilę oczy by zatoczyć się w muzyce. Bujałam się na boki. Wyglądało to pewnie śmieszne, jakbym była na haju, choć w życiu nie widziałam nawet narkotyków. Nagle poczułam na sobie wzrok. Ale nie taki normalny, jakby się fanka gapiła, tylko inny. Rozejrzałam się po hali. Nikt się na mnie nie patrzył. Mój wzrok powędrował na Logana, to on się we mnie wpatrywał. Puścił do mnie oko i się uśmiechnął. Zdębiałam. Jego piękne oczy się we mnie wpatrywały. W sumie to normalne. Jestem fanką, a on spełnia moje marzenia. Hę? To norma. Znowu zamknęłam oczy. Nie czułam już na sobie jego spojrzenia. Uśmiechnęłam się. W końcu muzyka przestała grać. Otworzyłam oczy. Chłopcy ukłonili się, a czekoladowe oczy znów mnie przez chwilę obserwowały. Big Time Rush zniknęło za sceną, a tłum powoli przesuwał się w stronę wyjścia. Stanęłam na uboczu. Po moich policzkach spływały łzy.

- Veronica! - ze wspomnień wyciągnął mnie głos przyjaciółki.
- Tak? Przepraszam, znowu 'zniknęłam'- uśmiechnęłam się.
- Jak zwykle gdy o nim myślisz - blondynka wybuchnęła śmiechem.
- Tak, zwykle gdy myślę o Loganie.
- W co się ubierzesz na koncert? - spytała.
- Będę jak prawdziwa, oryginalna Rusher. Czyli t-shirt z logo.
- Tylko? - zaśmiała się.- Będzie ciekawy widok.
- Idź ty głupolu - pchnęłam ją lekko.- Idziemy na kawę?
- Jasne.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy do starbucks. Zamówiłyśmy po kawie. Przeglądałam twitter'a, gdy napotkałam się na zdjęcie Logana i Mackenzie. Nigdy wcześniej nie widziałam tego zdjęcia. Pokazałam je Zuzie.
- Nigdy nie widziałam tego zdjęcia - odparła.- To nowe, nawet jest data. Zdjęcie zrobiono godzinę temu.
Zmroziło mnie. Nie wyglądało to jak photoshop. Trochę trudno przerobić zdjęcie tak, by 2 osoby się przytulały. Z mojego uśmiechu na twarzy zrobiło się coś na wzór grymasu niezadowolenia. Zbierało się we mnie zło i smutek, na przemian. Nie wiedziałam co mam myśleć.
- Wiesz - zaczęła Zuza.- To by było dziwne, że Logan by Cię zdradził.
- Nie dopuszczam takiej myśli do siebie - przerwałam jej.- Na pewno to photoshop, albo wygrzebali jakieś stare zdjęcie i wstawili.
- Pewnie masz racje.
Upiłam łyk ciemnej cieczy i zaesemesowałam do Logana. Spytałam się, o czy to nowe zdjęcie, jednak nie otrzymywałam przez dłuższy czas odpowiedzi. Do moich oczu powoli napływały łzy. Nie chcę płakać w miejscu publicznym, a Zuzia to zauważyła:
- Chcesz wrócić do mieszkania?
Przytaknęłam tylko. Wstałyśmy i wyszłyśmy. Do mieszkania jest nie daleko, ale chwilę trzeba spacerować. Westchnęłam głośno, smutno oglądając się na boki, Zdawało mi się, że widzę Logana, ale tylko mi się zdawało.
*Logan*
Biegłem ulicami Warszawy by jak najszybciej dotrzeć na halę. Po drodze kto mnie napadł..?! No Mackenzie! A na koniec się na mnie rzuciła, normalnie wariatka. Najgorsze, że jakiś dzieciak wyjął telefon i zaczął robić zdjęcia. Przyjebał bym mu, ale to dziecko. No i to, że zostawiłem telefon w domu. Pewnie mam z milion nieodebranych wiadomości od Veronici. Muszę się przygotować na wojnę pomiędzy mną, a Veronicą. Westchnąłem i wszedłem do hali. Przywitałem się z kobietą, siedzącą za jednym ze stołów. Przeszedłem przez korytarze i wszedłem w największe pomieszczenie. Jeszcze nie zaczęli, szczęście. Od razu podbiegł do mnie Kendall.
- Stary,co to za akcja z Mackenzie? - spiorunował mnie wzrokiem.
- Kurde! Sama się na mnie rzuciła, jak jakaś głupia.
Zza sceny wyszła Alexa i podeszła do nas. Spiorunowała mnie wzrokiem typu " Mów co zrobiła ". Spojrzałem się na nią, a potem na kumpla. Przewróciłem Teatralnie oczami i wskazałem na krzesła, co miało oznaczać, że historia jest długa. Usiedliśmy, a ja zacząłem opowiadać.
- Było to jakąś godzinę temu. Idę z powrotem na próbę, bo jak pamiętacie komuś się kebabów zachciało - spojrzałem na Carlosa.- No dobra. Szukałem jakiegoś baru albo jakiś Turków, ale nie znalazłem. Wszędzie tylko te żółte. No więc idę dalej. Nie mogłem dalej znaleźć. Szukałem kogoś, kto mógłby mi powiedzieć. Skręciłem w jakiś róg i nagle kto? No kto? - zatrzymałem się.- Mackenzie Vega we własnej osobie. Nie chciałem się wycofywać, no bo po co? Stanąłem. A ta podeszła do mnie i zaczęła truć mi o tym, że Veronica puszcza się na prawo i lewo. Nie zwracałem na nią uwagi, a tu nagle o! Rzuca się na mnie i mnie całuje. Jakiś dzieciak strzelił nam zdjęcie. Ledwo co ją odciągnąłem, ale udało się- ostatnie dwa zdania powiedziałem jednym tchem.
Widać było, że w Alexie zbiera się gniew. Myślałem, że zaraz wybuchnie, a Carlos zaczął się trząść. Nie wiedziałem, czy mam coś zrobić. Blondynka wstała i wyszła, nie wiem, gdzie się pokierowała. Westchnąłem głośno.
- Zacznijmy próbę.
Szczerze nie chciałem ćwiczyć tej próby, ale za parę godzin koncert, a ja nie pamiętam niczego. Chwyciłem mikrofon i wszedłem na scenę. Wszystko poszło mi wspaniale, ale chłopaki cały czas karcili mnie za ,,Cover Girl''. Nie miałem siły na dalsze ćwiczenia, a Carlos to zauważył.
- Stary, zrób sobie przerwę - powiedział i poklepał mnie po plecach.
Uśmiechnąłem się słabo. Chcę, by ten koncert był najlepszy. Muszę się postarać.
-----------------------------------------------------------------------------
Hejka naklejka! Nowy rozdział po długim czasie się pojawił :) Jest tu coś nowego, mianowicie- wspomnienie. Będzie ono pisane pochyłym pismem :) A tak w ogóle nowy kolor bloga! ;D
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ

sobota, 7 lutego 2015

17. Teraz liczysz się tylko ty

*Logan*
Nienawidzę prób! Wolałbym sobie poleżeć z moją księżniczką na plaży. I jeszcze James. Ale to dziwne, dzisiaj jest jakiś spokojny i w ogóle opanowany. Raz tylko się ze mną pokłócił, bo go walnąłem. Sam się prosił, proszę bardzo. Na szczęście teraz mam przerwę godzinną. Nareszcie! Mogę iść do domu i zobaczyć Veronicę, a nie. Szybko się przebrałem i już miałem wychodzić, ale ktoś mi w tym przeszkodził.
- No witaj, słońce - ten jej przesłodzony.
- Wynoś się, Makenzie - warknąłem. Kurwa, jak jej nienawidzę. Jak jej powiedziałem, że z nią zrywam oszalała.
- Hm.. ja? Nie. Wynosi się Veronica. Będziesz mój.
- Nie zrobisz jej nic. Chłopaki!
Nim się obejrzała, kumple stali już przy mnie i piorunowali dziewczynę wzrokiem. Czy jej się do cholery np. James nie może podobać, tylko ja? Eh, wiadomo - przystojniak ze mnie.
- Makenzie, idź stąd - warknął Carlos. W sumie nie wiem czemu, bo zawsze lubił Mak.. czyżby zmienił zdanie?
- Oh, Carlito.. I ty przeciwko mnie? - zachichotała.
- Zaraz jej przypierdolę patelnią! - krzyknąłem, kurwa! Ale ona wkurzająca. Serio mówiłem z tą patelnią.
- Logan, uspokój się - szepnął Kendall.
- Jak mam się uspokoić?! - rzuciłem i rzuciłem się na dziewczynę, ale nawet jej nie dotknąłem. Nie uderzę dziewczyny, taki jestem. Wycofałem się i wyszedłem tylnym wyjściem. Nie chce mi się z nią rozmawiać, jest okropna. Czasem mam ochotę jej tak mocno przywalić patelnią. Ale tego nie zrobię.
Gdy miałem wychodzić dogonił mnie Kendall.
- Stary, czemu poszedłeś?
- Bo ta laska mnie wpienia.
- Dobra, spoko - westchnął blondyn.- Lepiej szybko jedź do domu. Mówiła, że zrobi jej i Tobie coś okropnego.
- Dobra.. Eh.. to ja lecę. Do jutra - pożegnałem się i wyszedłem.
Przed halą stało parę taksówek i szybko wsiadłem do jednej. Podałem adres i ruszyliśmy. Nie boję się Makenzie, ale boję się o Veronicę. Ręce mi się całe trzęsą, matko.
Wysiadłem z taksówki i jak poparzony pognałem do mieszkania dziewczyny. Otworzyłem drzwi, a dziewczyna siedziała z jakąś blondynką na kanapie i obie się śmiały. Gdy mnie zobaczyła od razu była przy mnie.
- Hej, słońce - przywitała mnie całusem.- To jest Zuza. Zuza to Logan i tak on zna Jamesa.
- Cześć - odwzajemniłem całus po czym przywitałem się z drugą dziewczyną.
Usiedliśmy na kanapie. Objąłem brunetkę ramieniem.
- Logan - zaczęła Veronica.- Zuza jest moją przyjaciółką. Zuza, to jest mój chłopak - szepnęła jej coś na ucho po czym znowu mówiła normalnie.- Logan.
Później trochę gadaliśmy, aż w końcu zapomniały o mojej obecności. Jak tak można. Wpatrywałem się w Veronicę, aż w końcu zasnąłem. Zanudziło to mnie. A o czym gadały? O Big Time Rush i o Polsce. Hmm, ciekawe tematy.
** 2 godziny później.
Obudziłem się na kanapie. Byłem przykryty miękkim kocem, a głowę miałem na kolanach Veronici.
- Widzę, że mój śpiący królewicz wstał - zachichotała.
- Tak, tak. Śmiej się - westchnąłem.
- Może byś wstał? Jest prawie, że 15. Trzeba coś zjeść.
- To co dziś na obiad? - spytałem, po czym pocałowałem ją w policzek.
- Hm.. no nie uwierzysz, ale umiem coś ugotować.
- A będzie to..?
-  Sushi!
Jezu!!! Ta kobieta umie robić sushi, bóg mi ją zesłał na prawdę.
- Sushi!! - wyskoczyłem z łóżka i zacząłem się smiać.
- Tak, tak. Oby dwoje kochamy sushi, ale jak mi zepsujesz mieszkanie to Cię zabije - uśmiechnęła się.
- I tak mieszkasz u mnie - zaśmiałem się.
Dziewczyna stała przy blacie kuchennym. Podszedłem do niej i przytuliłem od tyłu. Ta tylko zachichotała.
- Pomógł byś?
- Ale już dużo tego - westchnąłem.
- Ale ty duuużo jesz. Chyba, że idziesz na dietę.
- Na dietę? Okay.
- Taa, już to widzę - zaśmiała.- jak nie jesz hamburgera w Burger Kingu.
- Założymy się? - spytałem, a ona tylko uniosła brew.
- Jasne. Okay. O nic. O honor, a teraz idź bo przeszkadzasz.
Pocałowałem ją w policzek i odszedłem. Usiadłem na kanapie i sprawdziłem komórkę. Cholera! Przecież próba mnie minęła. Dobra, pominę to. Powinni mnie zrozumieć, przynajmniej chłopaki.
*Veronica*
Mhm.. już widzę jak on jest na diecie. Dobra, nie śmiej się z biednego Logana. Co chwilę chichotałam, a chłopak posyłał mi dziwne spojrzenia.
- Już, zaraz będzie - zaśmiałam się.
Wzięłam talerze, pałeczki do sushi i tackę z jedzeniem. Ustawiłam japońską potrawę i ostatni raz spojrzałam na chłopaka. Oczy mu się świecą, zje wszystko.
15 minut później, byłam mega zdziwiona! Było 30 kawałków, a zjadł tylko 15.. nie, no podziw.
- Wow - szepnęłam, po czym wtuliłam się w niego.
- Mówiłem - pocałował mnie w głowę.- Teraz będziesz mieć karę.
- Hę? Ciekawe jaką - zaśmiałam się.
- Oh, zobaczysz.
Dobra, teraz się boję. Na prawdę. To je Henderson, tego nie ogarniesz.
- Hm.. boje się - wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Ten zaczął się śmiać jak opętany.- Co cię tak śmieszy?
- Bo powinienem być na próbie, a siedzę tu z Tobą.
- Haha. I co? Wolisz być ze mną?
- Jasne, zawsze.
Chłopak położył się na kanapie, a ja ułożyłam głowę na jego torsie. Nie wiem kiedy, ale usnęłam.
**
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałam na telefon - prawie 18. Chłopak nadal spał. Trochę się bałam. Mieszkało tu mało osób i nigdy nikt do nikogo nie przychodził. Zuza miała iść na spotkanie do rodziców, Wsłuchiwałam się w to pukanie jak zahipnotyzowana.
Po 20 minut się wkurzyłam. No kto puka zapewne ponad 20 minut?? Ksiądz, psychopata, ktoś wkurzony na maxa. A ksiądz odpada, zostają 2 opcje. Lepiej obudzę Logana..
- Logan.. - zaczęłam szeptać.- Wstawaj... ktoś puka.
Ten jednak się nie obudził... Pocałowałam go i stuknęłam w policzek.. Otworzył oczy, a ja pokazałam, by był cicho.
- Hm..?? Co jest takie ważne, że mnie obudziłaś? - ziewnął.
- Ciszej... Ktoś puka, nie słyszysz?
Logan na chwilę wsłuchał się.
- Tak, słyszę. Nie możesz sprawdzić kto to?
- Niee, bo się boje - odrzekłam.- Ten ktoś puka około 30 minut.
- Okaay - zdziwił się.- Wizjer działa?
- Tak, a co?
- Pójdę zobaczę.
Chłopak ledwo wygramolił się z łóżka. Podążył do drzwi. Gdy spojrzał w wizjer stanął jak wryty, a po chwili siedział na ziemi.
- Logan..? - szepnęłam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi.- Logan...
Chłopak wstał i usiadł na kanapie,
- Kto to? - spytałam.
- Makenzie - chłopak schował głowę w moje włosy.
Makenzie.. hm.. co...cooo...że co?! Skąd ona,...ma mój adres?! E.... To pewnie sprawa chłopaków, Alexy lub Logana! Haha! Chłopak chyba płakał, bo co chwilę czułam coś mokrego w okolicy szyi. W końcu pukanie ustało. No.. pukać godzinę.
- Logan? - "oderwałam" jego głowę od moich włosów.
- Przepraszam - wymamrotał.- Makenzie pojawiła się pod koniec próby. Ale nie wiem skąd ma Twój adres.
- Oh, Logan - teraz to mnie wywaliło.
- Wiem! Powinienem Ci to powiedzieć.. ale nie mogłem.. nie wierzyłem Mak, że tu przyjdzie.. bo do cholery skąd ona może znać Twój adres?! Nie wiedziałem.. po prostu.. Przepraszam.
- Logan.. nic się nie stało, ale.. Eh...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Makenzie u mnie.. I co do cholery ona w Polsce robi?! No.. jej brakowało..
- Co ty na to, by się przejść? Jest piękna szarówka - zaśmiał się brunet.
- Okay, ale nie napadnie na nas żadna Twoja była??
- Niee, a nawet jeżeli to co? Teraz liczysz się tylko Ty - powiedział i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek.
- Mhm... ładny spacerek, słońce - zachichotałam.
- No to zakładaj kurtkę i buty i idziemy.
Ubrałam się i wyszliśmy. Pokierowaliśmy się w strone parku, który znajdował się niedaleko. Lampy idealnie oświetlały alejki, drzewa i stylizowany na "stary" styl ławki. Było bardzo romantycznie. Kocham takie klimaty.. a przy Loganie.. Nie wiem czemu, ale on rozglądał się tylko na około, a gdy tylko liście zaszumiały on od razu momentalnie mnie przyciskał do siebie. Czy on się boi Makenzie?
- Logan.. uspokój się.. W parkach żyją wiewiórki, a po za tym to pewnie wiatr - uspokoiłam go.- Usiądźmy.
- Okay.
Znaleźliśmy ławkę na początku parku. Nie chciałam Logana stresować i zaszywać się w boczne uliczki. Ławka była dobrze oświetlona, nie ma szans by nas zaatakowała. Poza tym chodzi tu wiele ludzi.
- Logan.. nic nam nikt nie zrobi - powiedziałam, gdy przytulił mnie mocniej.
- Nie może nic Tobie zrobić - westchnął.
Siedzieliśmy przez 20 minut w ciszy. Patrzyłam w jego czekoladowe oczy. Nie były takie szczęśliwe, jak wtedy gdy go poznałam, czy nawet wczoraj. Były wręcz smutne, zaniepokojone. Pogłaskałam go po włosach, a on nawet nic nie powiedział. Patrzył się w ziemie, co chwilę rozglądając się na boki. Nagle jego wzrok utkwił na moich oczach, a potem ustach. Nasze twarze zbliżyły się do siebie. I co? Całus. Ale taki namiętny. Kocham to. On świetnie całuje, najlepiej.. Nagle usłyszałam za sobą głos:
- Tu są nasze gołąbeczki!
Była to Alexa z chłopakami. Cholera, taką fajną chwilę przerwali, no.. Świetni są!
Oderwałam się od chłopaka i przywitałam z przyjaciółmi. Chłopaki od razu zaczęli serię pytań do Hendersona, a my z Lex usiadłyśmy na ławce na przeciwko.
- Słyszałam, że pojawiła się Makenzie.. i że była u was - skąd Alexa wie, że Mak u nas była?!
- No tak..
- Jestem na nią cholernie zła! Prosiłam tyle razy, by chociaż tego związku nie zniszczyła, a później niszczyła szczęście innych - w głosie blondynki można było słyszeć gniew.
- Nie złość się.. To Twoja siostra.. - próbowałam uspokoić przyjaciółkę.
- Ale ją prosiłam. Jesteś ważniejsza od niej - rzekła, a mnie zamurowało.
- Ej.. czekaj..Co?!?! - krzyknęłam, aż Logan odepchnął chłopaków zasłaniających mu widok.
- Tak.. Makenzie próbowała się wgnieść w nasz związek, a potem odebrać mi Carlosa. Zdarzało się to wiele razy.. Od tej pory powiedziałam, że ona nie może nikomu tak zrobić! Nigdy. A jak zniszczy Twój związek z Loganem... Nigdy!
Jezu. Zamurowało mnie. Spojrzałam na swojego chłopaka. Przysłuchiwał się naszej rozmowie, bo wpatrywał się ze zdziwieniem w Alexę. Nie wierzyłam w to, co mówi Alexa, ale była moją przyjaciółką. Nie mogła mnie okłamać.
Dziewczyna posłała mi ciepły uśmiech. Lubię kiedy się uśmiecha. W ogóle lubię jak ludzie się uśmiechają, a nie wiecznie płaczą. Może to dlatego, że ja też często płakałam. W Polsce te wspomnienia są jeszcze gorsze.
- Wszystko w porządku? - z myśli obudził mnie głos przyjaciółki.
- Jasne.. trochę się zamyśliłam. Gdzie chłopaki? - spojrzałam się na ławkę na przeciwko.
- Nie wiem, nawet się nie zorientowałam. Idziemy? Pewnie poszli do sklepu.
- Oh.. już widzę jak wymawiają Polskie słowa.. - zaczęłam się śmiać, a blondynka ze mną.
Wstałyśmy z ławki i podążyłyśmy do sklepu. Stali tam oczywiście nasi chłopcy. Kupujący. Loganowi szło najlepiej, a najgorzej Jamesowi. Cały czas coś źle wymawiał, nie próbując nawet się postarać. W końcu chłopcy wyszli, a my dwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Ejj, czemu się śmiejecie? - spytał zbity Kendall.
- Oh, nie umiecie Polskiego. Temu - ledwo co utrzymałam się na ziemi.
Poczułam, że ktoś mnie przytula. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego kochanego Logana. Pocałował mnie w policzek, po czym oparł głowę na moim barku.
- Nie za wygodnie Ci, skarbie? - spytałam, a ten tylko się uśmiechnął.
Wszyscy na nas patrzyli. Miałam ochotę im coś wykrzyczeć, ale Logan mnie uspokaja. Gdybym mogła to bym usnęła, ponieważ chłopak mruczał mi do ucha. W końcu wszyscy się rozeszli, a my powoli wróciliśmy do domu. Od razu zażyłam kąpieli. Wlałam do wanny ciepłej wody. Rozebrałam się i zanurzyłam się w ciepłej cieczy. Powoli zamknęłam oczy. To wszystko mnie odurzało i odpłynęłam. Wszystko przed moimi oczami... Polska... ojciec... wszystko.. i nagle obóz z chłopakami.. Logan.. tak..Logan. To jak ta jedna dziewczyna powiedziała, że wyglądamy słodko razem.. wszystko jest dziwnie poukładane.. Nie.. albo.. Się pogubiłam. Tyle się zdarzyło spraw...
Z moich myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Zasnęłaś tam czy co? - kto inny mógł się o to pytać? No kto? Logan!
- Żyje.. zamyśliłam się.
Po tych słowach wyszłam z wanny. Wytarłam się i ubrałam w za dużą bluzę Logana, którą od niego podkosiłam i szorty. Wyszłam z łazienki i pokierowałam się do łóżka, w którym wylegiwał się mój chłopak.
- Czy to moja bluza? - spytał, gdy ułożyłam głowę na jego torsie.
- Tak. Teraz zauważyłeś?- zachichotałam.
Ciepło chłopaka i to, że co chwilę mruczał mi do ucha (to dziwne, ale fajne) spowodowały moje zaśnięcie.
************************************************
Przychodzę z rozdziałem! Będą co niedzielę jednak, mam za dużo nauki. Jak wam się podoba? ;D Veronica jest trochę zagubiona :\ XD Bye! ;*

niedziela, 1 lutego 2015

Ważna notka!!! Nie omijaj!!!

Ważna notka co do rozdziałów:
Brak mi trochę weny, mam tylko zarysy co do rozdziałów. Będę wstawiała rozdziały co sobotę. Jeżeli przyjdzie mi wena, będą częściej. 

czwartek, 29 stycznia 2015

Usunięty rozdział..?!

Hej ;*
Został usunięty rozdział 17. Dlaczego? :
Pisałam go na telefonie, nie wiedziałam jak to wygląda na ekranie laptopa bądź ekranie od komputera. Koleżanka zwróciła uwagę, przyjęłam to dobrze. Dzisiaj sprawdziłam ten rozdział. Tak! Wyglądał fatalnie. Usunęłam go. Jest pisany od początku i powinien pokazać się najpóźniej w sobotę.
Kocham was! xx