Batman Logo

czwartek, 20 listopada 2014

12. Rodzina Henderson'ów

Obudziło mnie radio. Kto inny może słuchać radia w tym domu? Nie kto inny jak Logan.
Przez chwilę jeszcze leżałam po czym zerknęłam na zegarek, godzina 8:39. Po cholerę Logan tak rano słucha muzyki? Może ma powody. W sumie dzisiaj ma ostatni dzień przed trasą, może chce tu sobie posiedzieć? Nie wiem.
Odchyliłam kołdrę i poczułam zimno. Przeleciały mnie dreszcze. Założyłam bluzę i związałam włosy. Nie chciałam go przecież wystraszyć.
Delikatnie otworzyłam drzwi i po cichu weszłam do łazienki. Szybko ''ogarnęłam'' się i zeszłam na dół. Po chwili znalazłam się w salonie. Logana tu nie było, ale na patio owszem, był.
- Hej, słońce - pocałowałam go w policzek.
- Nareszcie wstałaś - roześmiał się.
Usiadłam Loganowi na kolanach, po czym dałam mu całusa, dostałam to samo.
- Po co tak wcześnie wstałeś?
- Wcześnie?
- No tak, nie ważne.
Wtuliłam się w jego "klatę". Czułam jego oddech. Teraz trudno mi wyobrazić co bym bez niego zrobiła.
Nagle zadzwonił jego telefon. Zeszłam z jego kolan, a on wstał, odebrał telefon i odszedł. Po jakichś 10 minutach skończył i usiadł.
- Kto dzwonił?
- Moja mama... chce się ze mną dziś spotkać, bo jutro trasa. Idziesz ze mną?
- Mam poznać Twoją mamę? A nie będzie się darła, że masz dziewczynę? - roześmiałam się.
- Nie będzie - pocałował mnie w usta.
- To idę. A na którą?
- Na 13:30. Być może, że będzie z moją mamą, tata i Presley.
- I tak pójdę. Chyba muszą znać Twoją przyszłą żonę, nie? - roześmiałam się znowu.
- Skąd pewność, że chce być z Tobą na zawsze?
- Nie mam pewności, mam nadzieję.
Logan pochylił się na de mną i mnie pocałował.
- No to z kim się żenisz? - spytałam.
- Ta osoba siedzi mi właśnie na kolanie i zadaje głupie pytania.
- No bardzo śmieszne, na prawdę. A ta osoba teraz idzie.
Wstałam i poszłam się ubrać. Tylko jak? Chce zrobić dobre wrażenie na mamie Loggiego. Nie chcę udawać kogoś, kim nie jestem. Ubiorę się jak zawsze tylko, że z sukienką. Albo nie. W sumie nie wiem. Ostatecznie założyłam czarną koszulkę, koszulę, rurki i czarne converse. Lekki makijaż i pielęgnacja fryzury. Nareszcie jakoś wyglądałam.
- Kochanie, jesteś gotowa? - krzyknął Logan.
- Gotowa? Jasne - odpowiedziałam.
Zeszłam szybko po schodach, Logan już czekał.
- Wyglądasz ślicznie - pocałował mnie w policzek.
- Więcej komplementów, a dostaniesz wynagrodzenie - uśmiechnęłam się.
- Mam spędzić całe życie na komplementach dla Ciebie? - przewrócił oczami. - Jasne, księżniczko.
Po chwili wsiadaliśmy już do samochodu. Logan założył swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Wow, wyglądasz lepiej niż zwykle - szepnęłam.
- Dziękuję, mów głośniej, księżniczko.
Po chwili znaleźliśmy się przy dzielnicy, na której były działki. O ile dobrze wiem, tu mieszkała kiedyś ciocia Logana, ale teraz to po prostu "zapasowy" dom jego rodziców.
Logan otworzył mi drzwi a ja wyszłam. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do małego, białego domku. Drzwi otworzyła nam mama Logana.
- Witaj kochanie! Nareszcie przyszedłeś!
Miłe słowa. Moja mama by tak do mnie nie powiedziała.
Logan zaprowadził mnie do salonu. Stał tu 40 calowy telewizor, kanapa, stół i 2 fotele.
- Mamo - zaczął Logan, a ja wiedziałam o co chodzi.- To Veronica, moja dziewczyna i przyszła żona.
- Witaj, jestem            .
- Dzień Dobry - lekko się uśmiechnęłam.
Usiedliśmy na kanapie. Logan mnie objął. Nagle z pokoju obok wyszła siostra Logana, Presley. Chyba wiedziała kim jestem. W sumie, jest nastolatką więc na pewno wie z kim chodzi jej brat.
- Ty jesteś Veronica, nie? - spytała dziewczyna.
- Tak, cześć.
Siedzieliśmy z mamą i siostrą Logana chyba ze 2 godziny. Zazdroszczę Loganowi takiej rodziny. Moi rodzice się tak mną nie interesowali.
Byliśmy  w domu, nareszcie. Położyłam torbę na fotelu i wyjęłam telefon. Godzina 15:58. Super. Nie zwróciłam uwagi, gdzie zginął Logan, ale pewnie jest w kuchni, albo poszedł pożegnać się ze swoim motocyklem.
Wyszłam na patio. Usiadłam na hamaku i spoglądała co chwilę to na telefon, to na drzewa i trawę.
- Idziemy na deskę? - głos Logana zbudził mnie i zwalił znowu na ziemię.
- Jasne - wstałam z hamaku.
Chłopak objął mnie w talii i zaczął całować. Uwielbiam jak to robi, teraz mi przez trochę będzie tego brakować.
Po jakiś piętnastu minutach znaleźliśmy się na promenadzie. Idealnie. Położyłam na ziemi deskorolkę. Po chwili Logan złapał mnie za rękę. Tak jechaliśmy sobie po promenadzie, zmierzając do plaży.

Po chwili znaleźliśmy się na plaży. Położyliśmy deski, rozłożyliśmy koc, który miałam w plecaku i usiedliśmy. Oparłam się o Logana, a on mnie przytulił. 
- Kocham Cię - szepnęłam, wtulając się w niego.
Logan mnie pocałował.
Obserwowaliśmy zachód słońca. Piękne zakończenie dnia, choć jeszcze pewnie nie koniec niespodzianek.
Po paru minutach szliśmy boczną uliczką prowadzącą do naszego domu. W rękach trzymaliśmy deskorolki.
Ulicę oświetlały latarnię. Patrzyłam co chwilę z pod grzywki na chłopaka. Ciężko było cokolwiek odczytać. Ale nic nie mówiłam. 
Nawet się nie zorientowałam, że stoimy pod domem, ha. Logan otworzył drzwi. Weszliśmy do domu. Od razu odłożyłam plecak i usiadłam na kanapie. Lekko się uśmiechnęłam.
Nagle zadzwonił do mnie telefon. Nie patrząc kto to odebrałam.
- Dzień Dobry - usłyszałam głos menaggera.
- Dzień dobry - odpowiedziałam.
- W poniedziałek prosiłbym byś przyszła do studia. Omówimy szczegóły co do singla. Dobrze?
- Singla? -szepnęłam.- Jasne. Oczywiście.
Rozłączyłam się. Podskoczyłam i pisnęłam. Logan patrzył na mnie się śmiał.
- Aaaaa - krzyknęłam. - Logan czy ty to słyszałeś? Słyszałeś?!
- Singiel?
- Tak!
Podeszłam do niego i go wycałowałam. Jestem taka podekscytowana! Na prawdę, nie mogę uwierzyć...
**
Ja i Logan leżeliśmy w łóżku, znaczy on w łóżku, a ja siedziałam na krześle, na balkonie. Rozmyślałam. Jutro Logan spędza ostatni dzień w Los Angeles, w poniedziałek ustalenie szczegółów co do mojej kariery. 
- A księżniczka nadal tu siedzi? - Logan podszedł do mnie.
- Tak..
- Rozmyślasz? - spytał.
- Tak..
- Chodź do pokoju...
- Nie..wolę tu posiedzieć - odgarnęłam włosy.
- Oj, kochanie chodź już - westchnął.
- Muszę iść? - spojrzałam na niego.
- Jak nie chcesz, to możesz spać na balkonie, jak wolisz.
- Haha  i tak bym weszła. Mam przy sobie klucze. 
- Grr, wchodź już.
- Jasne, jasne. 
*****************************************************************
Witam oto rozdział 12 :) Cieszycie się? ;)

piątek, 14 listopada 2014

11. Powrót do zaczęcia

** Veronica**
Co on kurde kombinuje? Niby kojarzę tą drogę..
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Logan.
Nawet nie zauważyłam, że znajdujemy się na wielkim placu. Tak, kojarzę to miejsce. Teraz tak.
- Niespodzianka - Logan wyszedł z samochodu.
Też wysiadłam. Czemu Logan chciał mnie tu przywieźć? Nie wiem.. Chciał bym była szczęśliwa.
- Pamiętasz? To tutaj..wszystko się zaczęło - powiedział.
- Tak, pamiętam. Najlepsze dni.
Trochę mnie "zatkało". Wróciły wspomnienia. Rozmowy z Loganem, pocałunek..Hm... To wszystko, to wszystko teraz było w mojej głowie. Wszystko..dosłownie..
Chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził na ławkę.
- Logan, słońce, a właściwie po co tu przyjechaliśmy? - spytałam.
Logan nie słyszał, albo udawał. Coś chyba niósł.
Podeszłam do niego. Miał w ręku jakieś zdjęcia..
- Co to jest? I po co?- poprawiłam grzywkę.
- To są nasze pierwsze zdjęcia..te, co udało mi się zrobić.
Chłopak lekko się uśmiechnął. Podał mi jedno zdjęcie. Była na nim cała nasza grupa..a my obok siebie.. uśmiech i to nie sztuczny.. Bo Logan nie wywoływał sztucznego. Obejrzałam dokładnie zdjęcie. Nagle poczułam, że Henderson mnie przytula i zaczyna całować po szyi. Podał mi kolejne zdjęcie. Tym razem tylko nasze. To było z tej imprezy na zakończenie.. Po policzku spłynęła mi łza. Czemu? Bo tu są wszystkie wspomnienia jakie mam z Loganem, te najważniejsze. Najważniejsze, pierwsze.
**
Minęło parę dni.
Siedziałam na kanapie gdy do domu wszedł Logan. Był niezdecydowany. Jakby coś mu się nie podobało. Pomimo jego miny lekko położył torbę treningową koło stołu i usiadł obok mnie, jak nigdy nic.
- Coś się stało? - spytałam cicho.
- Nie, nic - odburknął.
Już dawno by mnie całował. Coś chyba na serio nie grało.
- Logan, na prawdę. Przecież widzę, że coś jest nie tak.
- No oprócz tego, że nasza trasa trwa miesiąc to zaczyna się za 2 dni..
Logan patrzył w jeden punkt, przed siebie.
- Logan, pamiętasz? Dałeś mi wejściówkę vip, a mam trochę pieniędzy, więc widywanie się to nie problem.
- Ja o tym wiem, kochanie - poprawił włosy. - Wolę Ci nie mówić..
O czym nie mówić? Co? Jesteśmy już w poważnym związku i ważne jest to, by sobie wszystko, WSZYSTKO mówić! Nawet jeżeli, to prywatne...
Spojrzałam badawczo na chłopaka. Z jego twarzy nic nie dało się wyczytać, niestety.
- Logan, wierz, że mi możesz wszystko powiedzieć - przytuliłam go.
Chłopak nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w swoje buty.
- Wiem, że mogę - odezwał się. - Nie chcę jechać w tę trasę.
- Czemu?
- Bo to trasa na 2 kontynenty. Mam jeszcze mówić, że jestem w związku z Makenzie.
- Makenzie?! - odskoczyłam.
Makenzie, była dziewczyna Logana. Teraz promuje swoją nową rolę w filmie i próbuje wspiąć się na szczyt. Nie lubię jej. W sumie to nie dziwne, kto lubi byłą swojego chłopaka? Chyba nikt.
- Tak, Makenzie. Mówiłem, że tego nie zrobię i nie mam zamiaru, ale nie wiem co chłopaki wymyślą.
- Mam nadzieję, że nie będziesz musiał się z nią pokazywać.
Chłopak spojrzał na mnie.
- Chłopaki już wstawili jedno moje stare zdjęcie z Makenzie. Nie chcę, by myśleli, że Cię zdradzam.
Wyjął telefon, włączył aparat i kamerkę do "selfie ".
- Selfie? - spytał.
Przytaknęłam. Logan ustawił mnie tak, że całowałam jego policzek. Słodko.
Wstawił to na wszystkie możliwe portale, na których ma konta. Też wstawiłam, a co mi tam.
- Mam dla Ciebie dobre wieści - zaśmiał się.
- Jakie?
- Pamiętasz? Mówiłaś, że chcesz koncert Big Time Rush w Polsce, nie? Może późno, ale chłopaki powiedzieli, że tam jedziemy.
Do Polski? Wow.
- Będziesz mogła jechać z nami, jeżeli chcesz - uśmiechnął się.
- Może pojadę.
Wieczór upłynął bardzo miło. Logan, który po polsku mówi cienko ( dobrze, że znam dobrze angielski ) zasięgnął po słownik polski-angielski, angielski-polski.
Weszłam po coś na patio za domem i zobaczyłam Logana, który coś sprawdzał..
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Bum! Jest rozdział 11 :) Szybko poszło mi pisanie tego, mam nadzieję, że to dobrze. :)

środa, 12 listopada 2014

10. Ostatnie co pamiętam to tylko huk i ciemność

** Logan**
** Następny dzień rano**
Nie mogłem całą noc spać. Cały czas myślałem o Veronice. Czy żyje? Czy się obudziła? To mnie męczyło. Te wszystkie myśli. Cholera! Logan! Przestań...
Ubrałem się i wsiadłem w samochód. Po chwili byłem już w szpitalu. Otworzyłem nerwowo barkiem drzwi główne. Szedłem na koniec korytarza. Gdy byłem na miejscu drzwi były zamknięte. Szarpałem klamkę z nadzieją otworzenia się. Oparłem się o ścianę i zsunąłem się w dół. Usiadłem na zimnej podłodze i spoglądałem w sufit. Nagle z małego pomieszczenia obok wyszedł lekarz.
- O, jest pan, panie Henderson - spojrzał na mnie.
- Dzień Dobry - wstałem.- Czy wszystko w porządku z Veronicą?
- Na razie można tak powiedzieć, chociaż wyniki naszych badań mogłyby być lepsze.
- To znaczy? - spojrzałem na niego, unosząc brew.
- Serce nie bije regularnie, jest wciąż bardzo mało krwi.
Co to ma znaczyć? Nie rozumiem.
- Ale mam dla pana też dobre wiadomości - lekarz otworzył drzwi. - Będzie mógł pan przebywać z panią Veronicą.
Wspaniale.
Lekarz prowadził mnie przez salę. Na jej końcu był korytarz. Szliśmy korytarzem przez dosłownie chwilę i po 3 minutach znaleźliśmy się w małej sali. Stało tam łóżko, a na nim leżała Veronica. Wyglądała na prawdę kiepsko. Głowę miała zabandażowaną, w rękę wsadzone wenflony i inne rurki.
- To ja was zostawię samych i pójdę do innych pacjentów - mężczyzna wyszedł z sali.
Po cichu przysunąłem do łóżka krzesło. Usiadłem i spojrzałem na dziewczynę.
Kochałem ją ponad wszystko, nie chciałbym, żeby odeszła i zostawiła mnie samego. Spojrzałem na respirator. Co chwile pojawiała się linia ciągła, ale tylko na chwilę po czym znowu była normalna.
Jej ręka była chłodna. Patrzyłem na nią. Jak to mogło się zdarzyć..Jedna chwila..
**
Minęło parę dni. Veronica nadal się nie obudziła. Jestem coraz bardziej zniecierpliwiony..czemu się nie budzi?! Nie wytrzymam.
Pojechałem do szpitala. Wczoraj wieczorem mnie wygonili.. pff...
Po chwili znajdywałem się na sali gdzie była dziewczyna. Oprócz mnie był tam też lekarz.
- Wszystko z nią dobrze? - spytałem.
- Jak na razie tak - odetchnął lekarz.-  W nocy podobno miała lekkie drgania.
Lekarz wyszedł. Usiadłem znowu obok dziewczyny. Przeczesałem palcami jej ciemne włosy, po czym zabrałem rękę i oparłem się o kolano.
Przez chwilę stałem się nieobecny, ale usłyszałem szept:
- Gdzie...ja..jestem...
Obudziła się. Nareszcie..
- Jesteś w szpitalu, wszystko dobrze.
Dziewczyna oparła się o ramę łóżka. Spojrzała na mnie.
- Co się w ogóle stało? Ostatnie co pamiętam to tylko huk i ciemność.
- Miałaś wypadek. Zaraz wrócę,ok?
Wstałem i poszedłem po lekarza. Chyba musi wiedzieć, że pacjentka się wybudziła, nie?
Po chwili znajdowałem się  w gabinecie. Przy biurku siedział lekarz.
- Czy coś jest z pacjentką nie tak? - spytał.
- Wręcz przeciwnie..obudziła się.
Lekarz szybko wstał i aż biegiem dostał się do Veronici. Prosił mnie o wyjście, więc zrobiłem to.
Poszedłem do pobliskiej kawiarenki, która znajdowała się w szpitalu. Wziąłem kawę z automatu i zadzwoniłem do Kendalla.
- Hej stary, co tam? - usłyszałem głos kumpla.
- Cześć. Siedzę w szpitalu.
- Obudziła się? Czy nie?
- Obudziła. Nareszcie.
Gadałem jeszcze chwilę z Kendallem, ale ile można gadać.
**
Minęło parę dni, a Veronica nareszcie mogła wyjść ze szpitala. Odwiedzanie jej i spędzanie tam całych dni nie było przyjemne. Obiecałem, że ją odbiorę, więc o godzinie 12:00 podstawiłem się pod szpital. Przed budynkiem dziewczyna już wstała.
- Później nie można było? - krzyknęła.
- Musiałem jeszcze coś zrobić, przepraszam - powiedziałem miło i otworzyłem jej drzwi przy czym całując w policzek.
- Od dzisiaj wynajmujesz mi ochroniarza - zaśmiała się.
- Po co Ci? Będzie auta odpychał?
- Możliwe.
- Ej, a my nie powinniśmy skręcić tam? - dziewczyna wskazała palcem w prawą stronę.
- Powinniśmy - roześmiałem się.
Miałem dla niej niespodziankę, może jedzie się tam 30 minut, ale warto.
- No powiedz mi gdzie jedziemy.. proszę..
- Nie powiem. Mam zepsuć niespodziankę?
-Niespodziankę? Z jakiej okazji?
---------------
No i powstał rozdział :) Mam nadzieję, że jest jakiś spoko ^^ bo mi się wydaję nudny. Następna część taka nie będzie.. mam nadzieję, hahaha!
Pozdrawiam kochani :*

czwartek, 6 listopada 2014

9. Wypadek

* Veronica *
Nowy dzień, pewnie kolejne problemy.
Słońce przeciskało się przez żaluzje zasunięte jak najbardziej w dół.Na dworze było słychać świergot ptaków i samochody. To wspaniałe, natura i wyczyn człowieka łączą się ze sobą. Veronica! Co ty gadasz! Spojrzałam na leżącego obok mnie chłopaka. Jego ciemne włosy były potargane. Wyglądał słodko. Odruchowo poszukałam na stoliku obok telefonu. Spojrzałam w ekran. Godzina 7 rano. Czy Logan nie ma dzisiaj próby? Może ma wolne, ale nie wiem. Jak śpi to pewnie wolne. Lekko się uśmiechnęłam.
Spojrzałam na chłopaka i przytuliłam się do niego. Kocham go, nawet jeżeli na serio by mnie zdradził. To jest tak, że jeżeli kogoś kochasz to wybaczysz mu wszystko. Wszystko!
Po cholerę prowadzę konwersację z samą sobą?
**
Późny wieczór.
Szłam teraz brzegiem plaży czekając na Logana. Miał tu być o 21... Nikogo już nie ma na plaży, jestem sama. Rozejrzałam się. Lekki wiatr falował moje włosy, a zimna woda zalewała stopy. Ledwo co widziałam słabe światełko latarni. Stały jakieś łódki.
Nagle usłyszałam, jakby ktoś biegł po piasku. To Logan, wreszcie. Podbiegł do mnie zdyszany z jakąś opaską w ręku. Poprawił włosy, a jego czekoladowe oczy zabłyszczały w świetle pełni księżyca.
- Cześć, kochanie.
- Hej, Loguś. Po co miałam przyjść? - poprawiłam włosy.
- Zobaczysz - zawiązał mi dookoła oczu przepaskę.
- Niespodzianka?
Nie sprzeciwiałam się temu, że założył mi to coś na oczy. Prowadził mnie, chyba na wprost, ciągle brzegiem. Po chwili stanęliśmy. On zdjął mi lekko opaskę z oczu.
Co zobaczyłam? Puchowy koc, świeczki, koszyk z jedzeniem. Obok zobaczyłam serce zrobione z płatków róży. W oczach pojawiły się łzy, a ja nie mogłam nic powiedzieć.
- Podoba się? - Logan chyba zauważył łzy w moich oczach.
- J-jasne - wyjąkałam.- To przepiękne.
Czemu przepiękne? Przecież mogłoby być lepsze, ale dla mnie to piękne. Nikt nie dał mi tyle co Logan, nawet rodzice.
- To dobrze - roześmiał się.
Rozłożył kocyk i usiadł. Ja też usiadłam i wtuliłam się w niego. Czułam jak jego serce bije. Spojrzałam się z pod oka w jego czekoladowe oczy. Piękne, po prostu wspaniałe.
Wpatrywałam się tak chwilę w niego. Niby taki normalny chłopak, ale ma coś w sobie takiego, co nie potrafi mi powiedzieć przy nim " nie ".
Siedzieliśmy na plaży chyba ze 4 godziny. Czas spędzony z Loganem był cudowny. Szkoda tylko, że policja musiała nas wyganiać z plaży za rozpalanie ogniska. Ha!
- Logan.. - spytałam się go gdy już byliśmy w domu.
- Tak?
- Ty wierzysz w przypadek?
- Zależy w jakiej sprawie.. - spojrzał się.
- No..jak chłopak spotyka dziewczynę i wiesz,no..
Logan spojrzał się na mnie z uśmiechem.
- Nasze spotkanie nie było przypadkiem - roześmiał się i przytulił mnie.
Spojrzałam na niego. Nie było przypadkiem? Na pewno było.
Po chwili znowu wtulałam się w niego.
- Dobranoc - chłopak pocałował mnie w czoło.
** Następny dzień.
Obudził mnie wspaniały zapach z kuchni. Szybko wstałam i podążyłam na dół. Poprawiłam po drodze włosy, by nie wyglądały jak po kopnięciu pioruna. Weszłam do kuchni. Zobaczyłam tylko talerz z tortillami i karteczkę.
Wzięłam mały papierek w rękę i odczytałam wiadomość.
" Kochanie, wyszedłem dzisiaj odrobinkę wcześniej i wrócę później, ponieważ omawiamy szczegóły trasy. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
 Kocham, Logan. "
Słodko. Napisał list, a nie sms. To nie w jego stylu, ale może się zmienił. Nie wiem.
Pobiegłam na górę się "ogarnąć". Założyłam czarne legginsy i szarą bluzę. Rozejrzałam się po domu. Co by tu robić? Szczerze?
W Los Angeles na zakupach byłam tylko 2 razy, a mieszkam tu ponad miesiąc, więc może się wybiorę? W sumie najbliższe ch jest 3 ulice stąd.
Założyłam kurtkę i białe converse, i wyszłam z domu.
Szłam przez ulicę, zakładając słuchawki i włączając muzykę przemierzałam krótką drogę do zakrętu. Po krótkiej chwili znalazłam się na ruchliwej ulicy. Pełno samochodów i ludzi. Hałas codziennego życia w LA zagłuszał cudowną muzykę z głośnikiem na max. Szybko pobiegłam do przejścia dla pieszych przy których nikogo nie było. Znajdowałam się na pasach. Poczułam tylko jakby ktoś zrzucił na mnie głaz i usłyszałam trzask.
** Logan **
Jak najprędzej pojawiłem się w szpitalu gdy tylko dostałem wiadomość o wypadku Veronici.
Byłem cały w stresie. Strasznie się o nią boję. Podobno na miejscu było dużo krwi.
Chodziłem jak opętany po korytarzu w szpitalu i tylko słyszałem krzyki lekarzy. Po głowie chodziły mi najgorsze z możliwych myśli. Nagle z małego pomieszczenia wyszedł lekarz.
- I co z nią? - spytałem przegryzając wargi.
- Nie jest w dobrym stanie - odetchnął ciężko.- Jest w śpiączce, straciła dużą dawkę krwi. Na szczęście mamy 60% szans, że przeżyje, 30% że zostanie w śpiączce, a 10% o zgonie.
Zamarłem. 10% możliwości do zgonu, albo śpiączki. Nie widziałem i nie myślałem pozytywnie.
- Niech się pan może napije wody? - lekarz zauważył moje zniecierpliwienie i zmartwienie całą sprawą.
Posiedziałem jeszcze ze 2 godziny na sali, ale nic mi nie powiedzieli. Straciłem siły i pokierowałem się do swojego auta. Pojechałem do domu się przespać.